Hej :)
Wczoraj udało nam się złapać jeszcze odrobinę ładnej pogody przed całym dniem pełnym parszywego deszczu ;)
No i wraz z pierwszym dniem grudnia przyszła pora na wyciągnięcie zimowego kartonu ;)
Przyjemności i do jutra!
Produkt Dnia 1:
Algi Fucus czyli Morszczyn
Od zawsze lubiłam działanie alg tak bardzo, jak bardzo nie cierpiałam ich zapachu ;)
Fucus Vesiculosus pachną najmniej i najłatwiej ten zapach zabić olejkami eterycznymi ;)
Po wymieszaniu z wodą lub hydrolatem (moja ulubiona proporcja to 5 g alg na 15 g wody albo jogurtu)
są zdecydowanie mniej "glutowate" od innych alg, mają bardziej konsystencję bardzo mokrego piachu/błota ;)
Rozprowadzają się łatwo, dość dobrze trzymają się na twarzy i przede wszystkim - działają.
Warto spróbować, bo naprawdę wiele osób pokocha je za to działanie właśnie - ładnie napinają cerę, poprawiają nawilżenie i jędrność, pomagają usunąć nadmiar sebum, ale przy tym nie obdzierają cery z warstwy łoju jak płyn do mycia naczyń ;)
Dają też efekt bardzo drobnego peelingu - nie trzeba się jednak tego obawiać. Nawet cera bardzo wrażliwa i naczyniowa może sobie na takie mini-złuszczanie pozwolić.
Maseczkę z alg Fucus trzymam na twarzy nawet 30 minut, jeśli mam tyle czasu. Jeśli nie mam - 5 też się sprawdza ;)
Wiek i rodzaj cery nie mają specjalnego znaczenia - każdy może sobie zrobić maseczkę z tymi algami.
Znajdziecie je praktycznie w każdym sklepie z półproduktami.
Sprzedaje się je raczej, jako składnik zwalczający cellulit (tak, tak maski do ciała też z nimi robiłam i też je całkiem lubię!), ale moim zdaniem na cellulit najskuteczniejsza jest kombinacja diety i siłowni ;)
Zdecydowanie buzia bardziej na nich skorzysta ;)
Dzięki, że wpadliście ;)
Do jutra!
P.
Super <3
OdpowiedzUsuńMi zapach alg nie przeszkadza. I korzysta na tym moja cera :)
OdpowiedzUsuńJa osobiście uwielbiam działanie alg, a zapach jako, że jestem rodowitą kołobrzeżanką mi nie przeszkadza :)
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam spiruline mimo ze "wali ryba" ��
OdpowiedzUsuń