wtorek, 21 lutego 2012

Męskie sprawy ;)



Ojojoj poprzewracało się w głowie ;)
Dureństwa przyszło mi nagrywać :P Żartuję oczywiście. Coraz częściej odzywają się do mnie mężczyźni z drugiej strony ekranu, więc pomyślałam, że czas najwyższy nagrać coś dla nich, by nie czuli się pominięci :) Albo mi się udało, albo przycięłam epickiego faila :D
Myślę, że czasy kiedy zadbany, czysty mężczyzna był zjawiskiem nienormalnym minęły bezpowrotnie - kto na ile  rozpatruje stosowanie produktów kosmetycznych - to już sprawa osobista :D Ja nie wnikam :D

W kwestii plasterków na wągry: TUTAJ jest o nich film :)

Oto lista wymienionych przeze mnie produktów:

- krem do golenia PAT&RUB Men - zapomniałam dodać, że to jest bardzo wydajny produkt. Z drugiej strony trzeba uważać z ilością - jeśli nałożycie zbyt dużo ten gęsty krem może zapchać maszynkę. Cienka warstwa jest optymalna nawet przy dłuższym zaroście :) Powiedziałam, jakbym wiedziała o co kaman :)

- balsam po goleniu PAT&RUB Men - ma super lekką konsystencję i niesamowicie szybko się wchłania. Gdybym chciała zafundować komuś przyjemny i skuteczny prezent kosmetyczny - wybrałabym właśnie coś takiego.

- pianki do golenia Wilkinson - te można znaleźć nawet w Tesco :D Tak wyglądają:

Nie mieliśmy w domu, żeby Wam pokazać "na żywo" :D


- pianka do golenia AA Men 20+ w zasadzie to jest żel zmieniający się w piankę, ale co to zmienia? :D

- balsam po goleniu AA Men 20+ mi się podoba jak on pachnie. Cała ta seria pachnie tak samo i to jest jej duża zaleta :D

-  żel do mycia twarzy Clean&Clear też można dostać gdziekolwiek :D Generalnie żel do mycia twarzy, już nie mówię, że ten konkretny, ale jakiś :)

- szczoteczka do mycia twarzy

- porządny, ostry obcinacz do paznokci 

- grzebień z szeroko rozstawionymi zębami

- glinka do stylizacji włosów Londa

- Ziaja Bloker - w zasadzie można spróbować, najwyżej nie zadziała :)

Zasadniczo przebrnęłam :D Może ktoś skorzysta :)
Pozdrawiam!
P.

sobota, 18 lutego 2012

Koralowe korale ;)



Ha! Powiedzcie ten tytuł 5 razy szybciej xD
Dosyć już mam zimna i ciężkich jesienno-zimowych makijaży. Przynajmniej w dniu dzisiejszym - jutro pewnie nagram mega-tapeciarski, granatowo-srebrny makijaż z moich urodzin, o który do dziś ktoś mnie prosi :D
A może to tylko wymówka, żeby zacząć używać koralowego różu zanim skończy mi się poprzedni ;)?

Jeśli interesuje Was ta kredka, o której wspomniałam w filmie TUTAJ możecie obejrzeć recenzję.
Na wszelki wypadek, gdyby ktoś jeszcze o tym nie wiedział - pędzelki trzeba prać przynajmniej raz w tygodniu. Jeśli nie wiecie, jak to zrobić zajrzyjcie TUTAJ.

Na buzi mam już:
- krem koloryzująco-nawilżający PAT&RUB "Jasny beż"
- krem pod oczy ABSOLUTE ORGANIC przeciwzmarszczkowy (haha!!)
- wazelina kosmetyczna (może być jakikolwiek balsam do ust :D

Teraz po kolei, czym się zapaćkałam :D :
-  korektor w kremie INGLOT 66
- pędzelki z zestawu podróżnego INGLOT (pooglądaj TUTAJ )
- puder perłowy z NATURALNEGO PIĘKNA
- podkład mineralny Ultimate Mineral Foundation "Light" WET&WILD
- pędzel "skunks" INGLOT 27
- baza pod cienie "Sheer" Eyelid Primer ELF
- cielisty, matowy cień INGLOT 353
- pędzel do cieni INGLOT 29
- mój cień zrobiłam przy wykorzystaniu metody pokazanej TUTAJ - zamiast jednego użyłam po prostu kilku kolorów
- pędzel do rozcierania INGLOT 19
- cień do powiek INGLOT 358
- bezbarwna maskara MISS SPORTY Just Clear
- tusz Inimitable Intense CHANEL "Noir"
- róż do policzków INGLOT 84
- konturówka RIMMEL "Easted Snob"
- pomadka Lip Paint INGLOT 61
- pomadka INGLOT 321

Kto dotrwał do pojawienia się najazdu obcej poduszki???
Wybaczcie, że ten film jest aż tak długi, ale nie miałam serca wywalić tych głupkowatych kawałków, w których coś mi wypada - z ręki albo z głowy xD
Pozdro600!
P.

piątek, 17 lutego 2012

Hibiskusowe oczyszczanie :)

 

Aloha!
Marzą mi się wakacje ostatnimi (zimnymi!) czasy...
Pierwsze, co w związku z tym przychodzi mi do głowy to kwiaty hibiskusa - czerwone, pachnące, bardzo delikatne w dotyku... 

Kwitnący hibiskus :)


...a przy tym szalenie dobre dla skóry, jak się okazuje. 
Hibiskus nie tylko doskonale oczyszcza, ale i łagodzi podrażnienia. Dodatkowo pozwala też zmniejszyć zaczerwienienia (pod zaczerwienieniem kryje się w tym przypadku paskudna kreatura zwana pryszczem ;)).
Może by tak zafundować sobie skuteczną - i przyjemnie pachnącą!!! - kurację oczyszczającą?
Tym razem dzielę się z Wami moją nową fascynacją. Mowa o maseczce Balm Balm zawierającej właśnie zmielonego hibiskusa, a także mąkę z brązowego ryżu i olejek eteryczny z geranium. 
Mimo, że maseczka ma bardzo silne działanie oczyszczająco-złuszczające mogę ją z czystym sumieniem polecić "wrażliwcom", osobom cierpiącym z powodu pękających naczynek i tym bez kłopotów :) Bardzo delikatne złuszczanie, przyjemne uczucie napięcia i niesamowicie gładka skóra - tak powinien brzmieć opis produktu podany na opakowaniu przez producenta, bo to właśnie zapewnia ta maseczka. Ogólnie bardzo pozytywne zaskoczenie.

A propos: od czasu do czasu ktoś się do mnie zwraca z pytaniem o różnicę pomiędzy kosmetykiem naturalnym, a organicznym. 
W zasadzie mogę wyjaśnić, jak ja to rozumiem, bo wokół terminów ekologiczny, naturalny, organiczny czy bio więcej jest zamieszania i mylnych informacji niż faktycznych danych :) W wielkim skrócie:

Kosmetyki naturalne to takie, które w składzie mają więcej niż 80% składników pochodzenia naturalnego - ekstraktów, wyciągów, sproszkowanych liści itd, itd. Z kolei kosmetykiem organicznym (od ang. organic) lub zamiennie ekologicznym mogę nazwać taki produkt, który zawiera składniki naturalne, ale przy tym pochodzące z ekologicznych upraw - bez pestycydów, sztucznych nawozów itp. Myślę, że to dość klarowne wyjaśnienie :D

Mam nadzieję, że komuś z Was przyda się ta recenzja - czułam się tym razem, jakbym zdradzała jakiś osobisty sekret ;) 
A może ktoś już miał przyjemność stosować tą maseczkę?
Mahalo, że poświęciliście chwilę na przeczytanie moich zawiłych przemyśleń!
P.



wtorek, 14 lutego 2012

Wesołych Walentynek!

Witajcie!
Może trochę późno, ale za to szczerze i z uśmiechem życzę Wam wszystkim wesołych Walentynek!
Bez względu na to, czy postrzegacie je jako Święto Boga Komercji, Przesłodzony Dzień Zakochanych, Najlepsze Święto Każdej Dziewczyny czy jakąkolwiek nazwę możecie tu podłożyć - nie możecie zaprzeczyć, że jest ono pretekstem do podzielenia się czymś pozytywnym.
(Nie, żebym na tej samej zasadzie budowała swoją całą teorię idącą gdzieś w stronę: Wesołego Wtorku! Wspaniałego Dnia Sprzątania Łazienki! Cudownego Dnia Prania Ręcznego! czy Radosnego Dnia Ściągania Gipsu!... xD)
Otóż z tej różowo-czerwonej okazji życzę Wam choć chwili uśmiechu przy jednej z moich ulubionych piosenek:



Tribalistas najzwyczajniej w świecie powodują, że zawsze poprawia mi się humor (albo dodają kopa obecnie pozytywnemu stanowi ducha ;))
Pozdrawiam gorąco!
P.

piątek, 10 lutego 2012

Cynamonowy scrub cukrowy :D



Yey!
Nowy domowy kosmetyk :) Moja absurdalna miłość do scrubu z PAT&RUB skłoniła mnie do poczynań kuchenno-alchemicznych i przedstawiam Wam ich rezultat - peeling cukrowy.

Składniki na porządną porcję ;) :
- masło shea nierafinowane (czasem ludzie mówią masło karite) 50g
Masła kakaowego nie polecam zwyczajnie dlatego, że będzie dużo twardsze i zwyczajnie w tego typu produkcie średnio umili korzystanie z kosmetyku.

- oliwa z oliwek i/lub DOWOLNY olej - łącznie 50-60ml (zależnie od tego, jak gęsty chcecie mieć ten scrub - można dodać więcej olejów w razie potrzeby). Na bank ktoś zapyta: tak nadaje się olej kokosowy, tak nadaje się olej jojoba, tak nadaje się olej migdałowy, arganowy itd, itd, nie nie nadaje się kujawski i nie nie nadaje się samochodowy :D

- cukier (może być brązowy, to tylko ja złotówa dodałam biały) ilość opcjonalna - dodawajcie po łyżce, aż będzie Wam odpowiadała konsystencja. Nie każdy lubi mega ilość drobinek tak jak ja :D

- cynamon - jak wyżej - ile dusza zapragnie :D

Mam nadzieję, że ktoś się ucieszy z nowego przepisu.
Pozdrawiam!
P.

środa, 8 lutego 2012

Prosta kreska vol. 2. Liner w płynie.



Aloha!
Część druga mini serii o malowaniu kreski - gotowa! Wybaczcie moją zmęczoną twarz (film nagrywany po ciężkim dniu, w środku nocy) i mega-tapetę - niestety tak to już u mnie jest, że po każdej wizycie gdziekolwiek cera reaguje mi czerwonymi plamami i wypryskami na zmianę wody.
Do rzeczy:
Moim zdaniem liner w płynie (wykluczając linery w pisaku - one są dziecinnie proste w obsłudze) to najtrudniejsza opcja malowania kreski. Dają małą kontrolę, dość mocno się ślizgają i stosunkowo długo schną - co za tym idzie, wzrasta ryzyko odbicia kreski na górnej powiece :/
Zanim zabierzecie się za malowanie - kupcie porządny liner. Szkoda marnować czas na naukę shitem - słowo ... moje :D Polecam cieniutki, delikatny pędzelek - grube aplikatory, gąbki, długie i niezbyt precyzyjne włosie tylko utrudniają zadanie. Jeśli już kupiliście liner i aplikator Wam nie odpowiada zawsze można spróbować zanurzyć cienki pędzelek do linera w opakowaniu i wykorzystać go zamiast oryginalnego - często tak robiłam w całkiem dobrym skutkiem.
Formuła to Wasz wybór - czy wolicie bardziej płynne, czy gęste - opcji jest wiele. Sprawdźcie, co Wam najbardziej pasuje :)
Jeśli bylibyście mną - a nie wyobrażam sobie dlaczego nie mielibyście być xD - przychodziłaby Wam czasem ochota troszkę zaszaleć np. z brokatem (GLITTER!!!! YEY!!!!!) Liner w płynie schnie powoli, co pozwala "dolepić" do niego brokat. Zamiast kupować ekstra opakowanie linera brokatowego na jeden raz - można zaoszczędzić pieniążek w ten sposób :D
Oby Wam się prosto malowało :D

Produkty, które pokazałam w filmie to:
- liquid eyeliner INGLOT 29
- badziewiarski (przepraszam wszystkich jego wyznawców ;) ) liner Miss Sporty

Kto nie widział filmu o kresce przy pomocy cienia niech podniesie rękę i zajrzy TUTAJ :D

W razie pytań - proszę pisać. Uzupełnię, co dam radę na bieżąco :D
Pozdro600!
P.

niedziela, 5 lutego 2012

Ulubieńcy: styczeń 2012 :]


Siemka!
Po wielu perypetiach (począwszy od problemów ze światłem, a skończywszy na formacie dysku!!!) udało mi się wreszcie zebrać do kupy film o ulubionych produktach stycznia, a w zasadzie grudnia, stycznia i troszkę listopada ;)
Tym razem wyróżnione zostały:
- Odtwarzacz mp3 Sansa Clip +. Trochę niespodziewany ulubieniec, ale jednak nie mogłam go pominąć. Jedną rzecz jeszcze przy okazji dodam - mój na początku wydawał mi się okropnie cichy, mimo regulacji głośności niemal na maksa. Okazało się, że można w nim ustawiać tryby - w moim przypadku przyszedł z ustawieniem trybu "Europa", który w celu ochrony słuchu (tak twierdzi producent) miał dużo niższy limit głośności. Dało się przestawić na coś innego i teraz słucham max na połówce z wielkim zadowoleniem. Może to komuś pomoże rozwiązać zagadkę ;) Czy tylko ja jestem taka sierotna, że gubię te słuchawkowe gąbeczki???

- Świeczki zapachowe. Generalnie ujmując, bo wypaliłam ich całkiem sporo :) Lubię kiedy dom pachnie cynamonem, kakao, pomarańczą... W lecie świece wydają mi się zbyt duszące, ciężkie. Teraz lubię atmosferę książki, zielonej herbaty z mango i przyjemnego zapachu połączonego z ciepłym płomieniem... mmmm :) 

- Perfumy Davidoff Cool Water Wave. Absurdalnie przyjemny zapach. Poważnie - gdyby ktoś mnie zapytał, jaki zapach kupić kobiecie bez otwierania butelki - odpowiedziałabym, że ten. Są zdaje się też mniejsze butelki 50ml, ja dostałam 100ml.

- Pianka antybakteryjna Bentley Organic. Bezalkoholowa, nawilżająca, skuteczna. Nie rozwodzę się nad tym, bo mam osobny film. Zapraszam TUTAJ. po więcej info :)

- Rozgrzewający peeling cukrowy. Też już się "wywnętrzniłam" na jego temat :) Możecie poczytać POSTA o całej tej linii :) Chyba to opuszczanie balsamu w zimnej łazience jest jego największym atutem :D

- Krem pod oczy Absolute ORGANIC. Uuuuuhaaaa! Chyba Paulinka znalazła sobie nowego BFF :) Jeszcze nie chcę chwalić, bo używam go dopiero niecały miesiąc. Makijaż mi się na nim rozprowadza przepięknie, skóra gładziutka, niemal całkowicie organiczny i do tego 30ml - jak na krem pod oczy wymiata. Poprzytulam się z nim jeszcze jakiś czas i nagram porządną recenzję.

- Jeśli ktoś jeszcze nie widział - TUTAJ jest film o produkcji domowej pomadki :)

- Liner w płynie INGLOT 29. Pozamiatał wszystkie inne do tej pory. Zmywa się czystą wodą, łatwy w obsłudze, cienki i precyzyjny pędzelek. Kolor ciekawy i relatywnie długotrwały. Nie odbijał mi się na górnej powiece. Odrobinę się kruszy po ok 7 godzinach, ale nie na tyle, żeby okrzyknąć go badziewiem. Super :)

- Baza pod cienie ELF Eyelid Primer Sheer. Baza neutralizująca kolor powieki, świetna na co dzień. Nic dodać nic ująć :D Jeszcze raz dziękuję za tą wspaniałą niespodziankę :*

- Cienie w kremie ESSENCE Stay All Day 03 Steel the Show. Jak na produkt za 10 czy 12zł - naprawdę zaskakująco dobra jakość i przede wszystkim świetny kolor. Dokładnie takiego szukałam. Jakiś czas temu usiłowałam kupić cienie w kremie/musie Rimmel w kolorze Sassy. Niestety - w Polsce niedostępne, a cioci za granicą nie mam :( Może jeszcze kiedyś dostanę je w swoje ręce.

- Bransoletka pleciona APART. Porwała mnie całkowicie. Dalej się zastanawiam, czy warto ją "szpecić" tymi charmsami... :D

Teraz, kiedy po czasie oglądam ten film, zauważam, że okropnie nadużywam zwrotu absolutnie fantastyczny - nie wkurza Was to? Mnie doprowadza do szału nieustanne powtarzanie... :D)

Ten syfiasty podkład mineralny, który usiłuję wykorzystać to wet&wild Ultimate Minerals w kolorze Light. Pierwsza wtopa na zakupach w Pepco. Piszę to tylko ku przestrodze - po 2 minutach na skórze zaczyna się świecić - i nie, nie chodzi tu o naturalny, ładny połysk czy choćby zdrowy koloryt, tylko o tłustą, smalcowatą powłokę. Niezbyt dobrze pachnie, kryje nierówno - albo full coverage, albo ledwo-ledwo widać i to na obszarze 5cm2. Na sucho - do bani, na mokro tak samo. Nie ma różnicy, czy się go nałoży pędzlem duo-fiber, zwykłym do podkładu, gęstym kabuki czy paluchami - i tak wygląda brzydko. Jeszcze dobrze, że był tani, bo byłabym wściekła na producenta. Jedyne co mnie pociesza to fakt, że zostanie mi po nim fajne pudełko z sitkiem na puder perłowy. Tak mi się zaczęła przygoda z poszukiwaniem dobrych kolorowych kosmetyków mineralnych.
Bardzo rzadko robię negatywne recenzje - w sumie ta jest jedyna - bo najczęściej ludzie skarżą się na produkt, którego zwyczajnie nie potrafią używać. "Podkład mi się nie trzyma" - jeśli masz krem na bazie oleju, a podkład na bazie wody to faktycznie wielkie dziwo, że spływa. "Farbka do ust się rozmazuje" - jak się ją nakłada paluchem w 27 warstwach to rzeczywiście nie wiadomo dlaczego nie zostaje do wieczora -_-"... No nieważne, nie każdy musi to wiedzieć. Czepiam się po prostu, bo zawiechy komputera mnie lekko frustrują ;) Jakoś trzeba się wyładować :D Lepiej pójdę porzucać śnieżkami w drzwi od garażu sąsiada :D
Sesesese....
P.

środa, 1 lutego 2012

Wyniki Zimowego Konkursu!



Wszystko już wiadomo :)
W losowaniu udziału nie wzięły komentarze:
- opublikowane po terminie
- wulgarne
- publikowane częściej niż raz dziennie
- osób, które nie subskrybują mojego kanału - to chyba logiczne, chcę się podzielić z tymi, którzy zaglądają do mojego świata od czasu do czasu :)

Następnym razem obiecuję zdyskwalifikować:
- komentarze z błędami ortograficznymi
- komentarze bez znaków interpunkcyjnych
- komentarze niezrozumiałe :)

Gratuluję zwycięzcy!
P.