niedziela, 5 lutego 2012
Ulubieńcy: styczeń 2012 :]
Siemka!
Po wielu perypetiach (począwszy od problemów ze światłem, a skończywszy na formacie dysku!!!) udało mi się wreszcie zebrać do kupy film o ulubionych produktach stycznia, a w zasadzie grudnia, stycznia i troszkę listopada ;)
Tym razem wyróżnione zostały:
- Odtwarzacz mp3 Sansa Clip +. Trochę niespodziewany ulubieniec, ale jednak nie mogłam go pominąć. Jedną rzecz jeszcze przy okazji dodam - mój na początku wydawał mi się okropnie cichy, mimo regulacji głośności niemal na maksa. Okazało się, że można w nim ustawiać tryby - w moim przypadku przyszedł z ustawieniem trybu "Europa", który w celu ochrony słuchu (tak twierdzi producent) miał dużo niższy limit głośności. Dało się przestawić na coś innego i teraz słucham max na połówce z wielkim zadowoleniem. Może to komuś pomoże rozwiązać zagadkę ;) Czy tylko ja jestem taka sierotna, że gubię te słuchawkowe gąbeczki???
- Świeczki zapachowe. Generalnie ujmując, bo wypaliłam ich całkiem sporo :) Lubię kiedy dom pachnie cynamonem, kakao, pomarańczą... W lecie świece wydają mi się zbyt duszące, ciężkie. Teraz lubię atmosferę książki, zielonej herbaty z mango i przyjemnego zapachu połączonego z ciepłym płomieniem... mmmm :)
- Perfumy Davidoff Cool Water Wave. Absurdalnie przyjemny zapach. Poważnie - gdyby ktoś mnie zapytał, jaki zapach kupić kobiecie bez otwierania butelki - odpowiedziałabym, że ten. Są zdaje się też mniejsze butelki 50ml, ja dostałam 100ml.
- Pianka antybakteryjna Bentley Organic. Bezalkoholowa, nawilżająca, skuteczna. Nie rozwodzę się nad tym, bo mam osobny film. Zapraszam TUTAJ. po więcej info :)
- Rozgrzewający peeling cukrowy. Też już się "wywnętrzniłam" na jego temat :) Możecie poczytać POSTA o całej tej linii :) Chyba to opuszczanie balsamu w zimnej łazience jest jego największym atutem :D
- Krem pod oczy Absolute ORGANIC. Uuuuuhaaaa! Chyba Paulinka znalazła sobie nowego BFF :) Jeszcze nie chcę chwalić, bo używam go dopiero niecały miesiąc. Makijaż mi się na nim rozprowadza przepięknie, skóra gładziutka, niemal całkowicie organiczny i do tego 30ml - jak na krem pod oczy wymiata. Poprzytulam się z nim jeszcze jakiś czas i nagram porządną recenzję.
- Jeśli ktoś jeszcze nie widział - TUTAJ jest film o produkcji domowej pomadki :)
- Liner w płynie INGLOT 29. Pozamiatał wszystkie inne do tej pory. Zmywa się czystą wodą, łatwy w obsłudze, cienki i precyzyjny pędzelek. Kolor ciekawy i relatywnie długotrwały. Nie odbijał mi się na górnej powiece. Odrobinę się kruszy po ok 7 godzinach, ale nie na tyle, żeby okrzyknąć go badziewiem. Super :)
- Baza pod cienie ELF Eyelid Primer Sheer. Baza neutralizująca kolor powieki, świetna na co dzień. Nic dodać nic ująć :D Jeszcze raz dziękuję za tą wspaniałą niespodziankę :*
- Cienie w kremie ESSENCE Stay All Day 03 Steel the Show. Jak na produkt za 10 czy 12zł - naprawdę zaskakująco dobra jakość i przede wszystkim świetny kolor. Dokładnie takiego szukałam. Jakiś czas temu usiłowałam kupić cienie w kremie/musie Rimmel w kolorze Sassy. Niestety - w Polsce niedostępne, a cioci za granicą nie mam :( Może jeszcze kiedyś dostanę je w swoje ręce.
- Bransoletka pleciona APART. Porwała mnie całkowicie. Dalej się zastanawiam, czy warto ją "szpecić" tymi charmsami... :D
Teraz, kiedy po czasie oglądam ten film, zauważam, że okropnie nadużywam zwrotu absolutnie fantastyczny - nie wkurza Was to? Mnie doprowadza do szału nieustanne powtarzanie... :D)
Ten syfiasty podkład mineralny, który usiłuję wykorzystać to wet&wild Ultimate Minerals w kolorze Light. Pierwsza wtopa na zakupach w Pepco. Piszę to tylko ku przestrodze - po 2 minutach na skórze zaczyna się świecić - i nie, nie chodzi tu o naturalny, ładny połysk czy choćby zdrowy koloryt, tylko o tłustą, smalcowatą powłokę. Niezbyt dobrze pachnie, kryje nierówno - albo full coverage, albo ledwo-ledwo widać i to na obszarze 5cm2. Na sucho - do bani, na mokro tak samo. Nie ma różnicy, czy się go nałoży pędzlem duo-fiber, zwykłym do podkładu, gęstym kabuki czy paluchami - i tak wygląda brzydko. Jeszcze dobrze, że był tani, bo byłabym wściekła na producenta. Jedyne co mnie pociesza to fakt, że zostanie mi po nim fajne pudełko z sitkiem na puder perłowy. Tak mi się zaczęła przygoda z poszukiwaniem dobrych kolorowych kosmetyków mineralnych.
Bardzo rzadko robię negatywne recenzje - w sumie ta jest jedyna - bo najczęściej ludzie skarżą się na produkt, którego zwyczajnie nie potrafią używać. "Podkład mi się nie trzyma" - jeśli masz krem na bazie oleju, a podkład na bazie wody to faktycznie wielkie dziwo, że spływa. "Farbka do ust się rozmazuje" - jak się ją nakłada paluchem w 27 warstwach to rzeczywiście nie wiadomo dlaczego nie zostaje do wieczora -_-"... No nieważne, nie każdy musi to wiedzieć. Czepiam się po prostu, bo zawiechy komputera mnie lekko frustrują ;) Jakoś trzeba się wyładować :D Lepiej pójdę porzucać śnieżkami w drzwi od garażu sąsiada :D
Sesesese....
P.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz