sobota, 20 kwietnia 2013

Coś mnie dziś bardzo ucieszyło :D


Witajcie!
Dobra nowina na dziś!
(Przynajmniej dla mnie ;) )
Czekałam na ten dzień niecierpliwie, aż w końcu...
go przegapiłam :)

Liczba wyświetleń moich filmów na YouTube zbliżała się do miliona, ale nie spodziewałam się, że tak szybko osiągnie ten pułap. Zakładałam, że jeszcze do tego momentu miesiąc, dwa...

A tu niespodzianka: dane na dziś - 1 015 856 wyświetleń!!!
Tak na poważnie - nie spodziewałam się, że w ogóle dotrę z tym do takiego poziomu :) 
Na początku nie mogłam uwierzyć, że obejrzało mnie 100 osób! 
Tak się rozrosło... nawet nie wiem kiedy :)


Zatem dzisiaj zwykła dziewczyna dziękuje wam serdecznie za te cenne chwile, które zdecydowaliście się poświęcić właśnie jej :)
Pozdrawiam radośnie!
P.

czwartek, 18 kwietnia 2013

Coś na dziś :)


Jak się można nie uśmiechnąć patrząc na te stroje :)??
Miłego, słonecznego dnia wszystkim zebranym :)
P.

wtorek, 16 kwietnia 2013

PIERWSZE WRAŻENIE: zaczynamy naturalnie - od Alvy :)

Witam!
Słońce wyszło.
Czas na prace w ogrodzie (jeśli oczywiście ktoś ma ogród).
Pora wyjąć łopatę :)
Wyjęłam swoją i usiłuję się przekopać przez stos próbek i testerów ^_^

Zeszłym razem zrobiłam to (tyle, że bez dokumentowania na blogu) kilka miesięcy temu i... znalazłam sporo naprawdę świetnych kosmetyków.
Tym razem znalazło się kilka osób, które chciały poczytać, jakie są moje pierwsze wrażenia na temat niektórych produktów - zatem proszę bardzo, zaczynamy :)

Żeby nie było nieporozumień - recenzja to to nie będzie, bo z takiej ilości kosmetyku nie da się wycisnąć długotrwałych rezultatów, ani rzetelnie działania ocenić :) To jest moje zdanie - na gorąco, po pierwszym użyciu :) No, powiedziałam to głośno :)


Produkty marki Alva uwielbiam. To żadna nowość.
Są naturalne, delikatne, nie uczulają mnie.
Nie są testowane na zwierzętach, nie zawierają PEGów, parabenów, parafiny.
Wszystkie, które zamieszkały w moim domu były bardzo skuteczne.
Tym razem nie jest inaczej ;)

Oto przedstawiam Wam Odżywczy Fluid Intensywnie Nawilżający SANDDORN.




Fluid powinno się nakładać na twarz, szyję i dekolt przed zastosowaniem kremu nawilżającego (najlepiej na noc).

Za pierwszym razem tak też zrobiłam i szczerze mówiąc zdziwiłam się, że coś mi w tej saszetce zostało :)
Fluid jest bardzo lekki, ale przy tym dość wydajny.

Podczas aplikacji zastanawiałam się, czy aby na bank dobrze umyłam ręce, bo szurały mi pod palcami jakieś drobinki (jakby piasek?!) - w zasadzie nie wiem czemu nazwa nie stanowiła dla mnie wskazówki xD
SANDDORN ;)
Z naciskiem na sand :)
Chociaż pewności nie mam, czy aby faktycznie o piasek tam chodzi (Jeśli ktoś ma coś z tej serii i może się podzielić opinią z nowicjuszką, to proszę o komentarz :)) W każdym razie uczucie mija po chwili.

Produkt bardzo szybko się wchłania pozostawiając cerę nawilżoną, ale nie lepką ani tłustą.
Nałożyłam swój domowy krem do twarzy i poszłam spać.

Muszę powiedzieć, że na drugi dzień potwornie żałowałam.
Oczywiście nie zastosowania tylko słabej strategii!

Cera miękka, wyraźnie w lepszej kondycji, odgnieciony wzór z poduszki ZNACZNIE mniej widoczny... Słowem było trzeba nakładać oszczędniej!

Kto się boryka z suchą cerą, albo tak jak ja cierpi na przesuszenia np. po lekach przeciwuczuleniowych ten na pewno doceni działanie.
Drugim razem położyłam go już tylko na kości policzkowe i suche placki na brodzie i czole, czyli tam gdzie była potrzeba.


Dla zainteresowanych - skład :)


Nie mam pojęcia, jak to działa, ale mogę oględnie powiedzieć, że mi ulepszyło krem :)
Oczywiście nie wiem, jak by się sprawdziło na dłuższą metę, bo ile da się ocenić po 3ml? Mimo to wrażenie zrobił na mnie wspaniałe.
Jako, że nie należy do najtańszych myślę, że warto ustawić go na półce luksusowych preparatów na specjalne okazje - przed wielkim wyjściem, w stanach krytycznego przesuszenia buzi, po wakacjach w ciepłym klimacie, na domowe spa :)
Poważnie rozważam wystosowanie do rodziny prośby o składkowy prezent na imieniny (maj już niedaleko!)




Przepraszam, że zdjęcia obrazują paskudnie zdemolowane opakowania - wiem, że marna ze mnie blogerka pod tym kątem :) Liczę na litość :D
Pozdrawiam serdecznie!
P.

niedziela, 14 kwietnia 2013

Domowa śmietanka do ciała :)

Witam!
Pamiętacie Walentynkowego FAIL'a?


Kto czekał, ten się doczekał porządnej wersji mojej śmietanki do ciała:


Jeśli chcecie bardziej gęsty produkt gotowy przepis wygląda następująco:

- 3 łyżki gęstego tłuszczu naturalnego: olej kokosowy, masło shea, masło kakaowe. Może być tylko jeden z nich - ja mam dostęp, więc stosuję ich wiele :) Jeśli chcecie bardziej puszystą śmietankę - wykluczcie masło kakaowe.

- 5 łyżek dowolnego oleju wzbogacającego: jojoba, z pestek winogron, z malin, awokado, sezamowy, z wiesiołka, oliwa z oliwek - co kto lubi :)

- 1 łyżeczka witaminy E

- 5 kropli olejku eterycznego


Jeśli macie chęć na lżejszą wersję do witaminy i olejku eterycznego dodajcie:

- 3 łyżki gęstego tłuszczu: masło shea, olej kokosowy, olej babassu.

- 10 łyżek oleju wzbogacającego: jw :)


Do mieszanki wtłaczamy tylko powietrze, więc nie liczcie na konsystencję lekkiego balsamu z silikonami :) Można spokojnie zrobić dużą ilość, bo to się niemal nie psuje. Można przechowywać poza lodówką, ale nie polecam baaardzo gorących miejsc, bo tłuszcz może się zepsuć od gorąca.
Masło na kanapki też chowacie pewnie do lodówki ;)

Dajcie znać, jak się Wam udało!
Pozdrawiam
P.


czwartek, 11 kwietnia 2013

Z dziennika Bojowniczki Czarszki - Jak wezwanie do zapłaty zostało pokonane :)

Moi drodzy!
Niech się strzegą wszelkie dusze nieczyste i ludzie o podłym sercu, ponieważ jeśli staną mi na drodze - zostaną pokonani, a klęska ich będzie sromotna :) Nie no bez przesady - ale kopa mogę zasadzić jak będzie trzeba :D

Pisałam Wam jakiś czas temu posta pełnego mojego bulwersa z powodu bezdusznego kontrolera nr. 4 (Szczegóły TUTAJ).

Postanowiłam, że nie odpuszczę i to już nie ze względu na kwotę, ale dla zasady - potraktowano mnie nie fair i moje głęboko zakorzenione poczucie sprawiedliwości nie pozwoliło mi tego pozostawić ot tak.

Po skutecznym spławieniu przez średnio-uprzejmą panią w siedzibie firmy postanowiłam - mimo jasnej sugestii pani - napisać odwołanie. I skargę na kontrolera nr. 4. 

Opisałam zajście, dodałam info o niepoprawnie wypełnionym druku (błędna nazwa przystanku i wykreślone dane ZKM - całe szczęście, że Rączka zauważył, bo ja w białej gorączce z wkur**** w życiu bym o tym nie pomyślała...), załączyłam ksero mojego biletu i biletów z wielu poprzednich miesięcy oraz notatkę świadka zajścia pokwitowaną jego własnoręcznym podpisem (za co z tego miejsca jeszcze raz dziękuję!).
Nie omieszkałam też dodać, że zajście było w mojej opinii niedopuszczalne i zamierzam poinformować o nim Zarząd Komunikacji Miejskiej i lokalne media.
Opłaty nie uiściłam, bo stwierdziłam, że jest nienależna i wyjdzie na to, że się przyznaję do winy.

Tym razem przyjął mnie bardzo uprzejmy Pan Kierownik. Ponownie wyjaśnił mi dlaczego opłaty mi nie umorzy na miejscu, wysłuchał moich argumentów, coś tam polemizował, ale zbyt wściekła byłam, żeby spamiętać (Rączka słuchał z uwagą - wiadomo - facet, na zimno ;)). Przyjął wszystkie moje papiery (łącznie ze skargą na bałwana nr. 4.) i poinformował, że w ciągu 30 dni doczekam się odpowiedzi.
Na sam koniec dodał, że firma jest nowa na rynku i stara się dbać o klientów i o swój wizerunek, z czym z tego miejsca mogę się zgodzić. 

Dla niewtajemniczonych - to nie ZKM Olsztyn kontroluje bilety, ale zatrudniona przez Zarząd firma REFLEX, do której to musiałam się udać w celu wyjaśnienia sprawy.

Jeszcze nawiasem mówiąc - nie ma takiego czegoś, jak czas na skasowanie biletu. Niestety. Wszystkie szczegóły odnośnie tego typu sytuacji można znaleźć w uchwale Rady Miasta.

Oto jak odpisał mi Pan Kierownik:

HAHA!!!


I niech mi ktoś teraz powie, że nie warto walczyć o swoje!
Pozdrawiam Wszystkich oprócz kontrolera nr. 4!
P.

czwartek, 4 kwietnia 2013

Świeży makijaż na Wiosnę, której nie ma :D



Ahoj!
Zawsze - podkreślam zawsze - o tej porze było już ciepło. Była opcja wyjęcia z garderoby lekkiej sukienki (z kurtką lub swetrem, ale była). Były adidaski zamiast ciężkich trekkingowych buciorów. A w tym roku co? Termogatki!
Chociaż w makijażu mam chęć na jakąś świeżą odmianę. Druga sprawa, że nie mam za dużo czasu na makijaż, więc robię co mogę, żeby było szybko i efektownie. Albo chociaż szybko i ładnie :)
Tym razem miałam chęć na jedno z moich ulubionych zestawień kolorystycznych: zielony z różowym. To musi działać, bo natura zmajstrowała kwiatki z zieloną łodygą i różowymi płatkami. Skoro to się nie gryzie, to i cień z błyszczykiem nie będzie :)
Padły pytania o kilka produktów, więc tylko tych kilka wymienię, żeby nie było niejasności:
- szary cień z Inglota ma numer 358
- Apocalips z Rimmela to numerek 300
- róż Annabelle Minerals nazywa się Nude.

Makijaż widzieliście w tym nagraniu:



Nic więcej Was nie interesowało, więc nie wygrzebuję reszty z kuferka :)
Pozdrawiam Was serdecznie!
P.

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Ulubieńcy: marzec 2013!



Haha!
Oto znowu dałam radę i nagrałam ulubieńców! 
Brawo, brawo :D 
Dziękuję, nie trzeba :)

W tym miesiącu wystąpili:
- kosmetyczka WENGER - za coś koło 3 dych i 20 znaczków/naklejek z Tesco :) Można ją też kupić normalnie. Robią też scyzoryki, jakieś walizki i inne rzeczy. Więcej znajdziecie na ich stronie internetowej.

- krem nawilżający na dzień SPEICK Thermal - no genialny. To go najprościej opisuje. Zrobię recenzję za jakieś pół tubki :) Cierpliwości. Nazwa jest linkiem - jeśli chcecie sobie poczytać to zapraszam :)

- BLISTEX Intensive - O.M.G.! Mięciutkie usta, żadnych pęknięć, żadnych podrażnień po spacerach na mrozie, pięknie rozprowadza się na nim szminka. Poleciłam już chyba każdemu, kto mi się napatoczył :) Jeśli Wam nic nie pomaga to ja myślę, że on pomoże. Mam zamiar zakwaterować w moim mieszkanku jeszcze inne produkty tej marki. Dostępny w aptekach.

-  krem do rąk z masłem Shea L'OCCITANE - nie miałam wielkich oczekiwań, a tu całkiem fajny produkt :) Kupiłam 30ml do torebki i skłoniłam Zająca, żeby przyniósł po tubie moim najbliższym. Zgodził się, więc to już jest niezła rekomendacja :D

- pomadka LA FEMME Pink Pop -  Chodzi generalnie o kolor :) Pomadka przyjechała do mnie razem z przyjaciółką z Wielkiej Brytanii, nie wiem czy ją gdzieś dostaniecie. Pomadkę oczywiście, nie przyjaciółkę :) A propos - może ktoś jeszcze pamięta Weronikę:



- pomadka INGLOT 321 - koralowa, dostępna w salonach Inglota. Niektóre dziewczyny skarżyły się, że wysusza usta - mi się to nie przytrafiło, ale lojalnie uprzedzam :)

Nabraliście dziś kogoś? A oblaliście porządnie :D?
Ściskam mocno!
P.