poniedziałek, 5 grudnia 2016

VLOGMAS dzień 4



Hej :)
Wolna niedziela :)
Dużo osób pytało o ten kubek termiczny z Duki, który pokazałam Wam w ulubieńcach listopada, więc zrobiłam mu testy :D
Plus zafundowałam Lesterkowi Spacero-randkę z Pesteczką :D
Do jutra!
P.


Produkt Dnia 4:




Lanolina

Nazywana uroczo przez Michałka popłuczyną z łoju owcy :D Nie mniej, nie więcej - to właśnie jest tłuszcz wypłukiwany z owczej wełny, a następnie oczyszczany.

Troszkę ją zaniedbałam ostatnimi czasy, bo starałam się przygotowywać dla Was receptury odpowiednie dla wegan, ale dziś doczekała się swoich 5 minut :)

Lanolina w moim domu spełnia 2 funkcje - zabezpiecza i emulguje ;)
Bardzo rzadko używam jej samodzielnie, raczej stanowi składnik receptur.
Fajnie się sprawdza w balsamach do ust, maściach na biedny, obdarty nosek (odpukać w tym roku jeszcze ani razu nie miałam kataru :D ), balsamach na popękane knykcie czy łokcie.
Wtedy łączę ją w moździerzu z kilkoma dodatkami i stoi sobie dumnie na początku składu.

Lubię ją jeszcze bardziej w charakterze emulgatora - w tych gęstych, bogatych formulacjach (przepis na krem do rąk znajdziecie TUTAJ - niezmiennie od lat). Niekoniecznie w kremach do twarzy, ale w produktach do dłoni i stóp - jest niezawodna. No i można robić z nią kosmetyki na zimno, bez podgrzewania. Jeśli więc chcecie w kremie wykorzystać np. "oleje lodówkowe" - z malin, lniany itp. to będzie świetne rozwiązanie.

Pomaga zabezpieczyć przed utratą wody, pokrywa warstwą ochronną, uelastycznia i zapobiega pękaniu. Lubimy się :) Polubią się z nią osoby z bardzo przesuszoną skórą, łuszczycą, albo Ci wiecznie zakatarzeni z popękanymi ustami.

Ma dwa minusy - jest lepka i cuchnie :D Firmy kosmetyczne określają jej zapach jako "specyficzny" lub "swoisty", ale to jest po prostu smrodek :) Da się go zabić olejkami eterycznymi, więc można przymknąć oko ;) Lepkość w formulacjach nie robi wielkiej różnicy, więc żaden z tych minusów nie jest jakiś kolosalny ;)

Warto sobie sprawić słoiczek tego lepkiego, żółtego glutka :D Można ją kupić w sklepach internetowych i w zwykłych aptekach.

Dzięki, że wpadliście!
P.

2 komentarze:

  1. Jakie piękne określenie "swoisty" zapach.. I weź się teraz człowieku zastanawiaj, czy wali jak skarpety po siłowni, czy może trochę mniej :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach ten Twój Michałek, romantyczny jak zwykle :) A tak na poważnie, choćby nie wiem, jak śmierdziało to sprawię sobie lanolinę :) Moja skóra ostatnio przeżywa bardzo mocne przesuszenie i chociaż masło shea dobrze sobie poradziło, to na przyszły rok (bo dopiero w czerwcu będę mogła ją kupić, jak będę w PL) będzie jak znalazł :) Dzięki za cynk :)

    OdpowiedzUsuń