Cześć Moi Mili.
Dzisiaj mam Wam kilka słów do powiedzenia na temat produktu, który w moim przypadku okazał się dramatyczną w skutkach porażką, za to u mojej przyjaciółki sprawdza się jak złoto.
Mowa o
maseczce iłowej Dr Nona:
Błotko jest ciekawe pod kątem dziesięciu milionów zastosowań ;)
Przesadzam oczywiście, ale faktycznie duże spektrum działania zachęciło mnie do spróbowania tego produktu.
Generalnie maseczka ma postać błotka, które jest koncentratem.
Z tego wynika, że nie kupujemy słoiczka produktu, tylko esencję, z której można później rozrobić wiele maseczek, na wiele aplikacji.
Nie wolno nakładać jej bezpośrednio - zawsze należy rozrobić z hydrolatem lub wodą.
Po rozrobieniu ma konsystencję bardzo płynną - trochę jak brudna woda ;), ale ładnie trzyma się twarzy i łatwo aplikuje.
Brawo dla osoby, która projektowała opakowanie i przemyślała, że maseczka może wysychać:
|
Świetny, silikonowy korek blokuje dostęp powietrza i ułatwia przewożenie - na bank nic się nie wyleje. |
Maseczka w pierwszej kolejności jest produktem do stosowania na twarz - ma zmniejszać widoczność porów i generalnie poprawiać wygląd skóry.
Plusem jest tempo stosowania - wystarczy minuta lub dwie i już mamy rezultat, bo produkt baaaardzo silnie działa.
U mnie trudno było ocenić skuteczność, bo po zastosowaniu twarz na dwa dni pokrył rumień i drobne krostki. Niestety - dla mojej wrażliwej skóry za silne działanie.
Wygrzebałam więc połowę z pudełka (oszczędzając drugą z nadzieję na kolejne zastosowania, o których napiszę za moment)...
... i dałam do przetestowania Marcie (
Szelest).
A co u Marty? Ani rumień, ani ściągnięcie, ani krostki, ani swędzenie.
Za to przyjemna w dotyku cera, lekko ściągnięte pory, widocznie świeży wygląd.
Radzi sobie też z niechcianymi niespodziankami :)
Czyli w sumie to, czego ja się spodziewałam, tylko, że u mnie się nie sprawdziło :(
Dzięki dobrej jakości składnikom maseczka rewitalizuje i bardzo głęboko oczyszcza, więc zakładam, że poradzi sobie z zaskórnikami i wągrami.
Malutkie drobinki przy zmywaniu działają jak peeling, co skutkuje gładziutką skórą.
Zasadniczo produkt pobudza skórę do pracy i regeneracji, czyli można założyć, że zapobiega przedwczesnemu starzeniu.
Postanowiłam dać maseczce kolejną szansę, bo można jej używać również jako:
- środka przeciwbólowego - np. na bóle menstruacyjne (maseczkę nakłada się na brzuch i można nawet zostawić na noc, jeśli zajdzie potrzeba)
- preparatu na porost włosów (wystarczy - oczywiście rozrobioną - maseczkę nałożyć na skórę głowy odczekać kilka minut i zmyć; tylko ostrzegam - może odbarwiać farbowane włosy, więc miejcie to na uwadze)
- maski na ciało pomagającej walczyć z cellulitem.
No i masz babo placek! Czytam, myślę - jak coś znajdę skutecznego na cellulit rodzina, znajomi i widzowie mnie uściskają z radości - próbuję!
Niestety czerwone uda miałam przez ponad tydzień i tym sposobem upewniłam się, że to jednak nie dla mnie.
Marta natomiast ucieszyła się z drugiej części produktu i z powodzeniem stosuje go przynajmniej raz w tygodniu :)
A Wy czasem trafiacie na coś, co u Was nie działa, a u innych jest wspaniałe?
Pozdrawiam!
P.