sobota, 24 marca 2012

Mineralny eksperyment.

Witajcie Piękności!
Czego to człowiek nie wymyśli, żeby się pozbyć wyrzutów sumienia z powodu straconych pieniążków :]


Słowo wstępne:

Zasadniczo robię bardzo przemyślane zakupy.
Wybieram te produkty, które sprawdziłam wcześniej lub dokładnie zapoznałam się z ich składem i generalną opinią na ich temat. Robię tak głównie dlatego, że ogrom produktów (zwłaszcza tanich, ze składnikami o niezbyt dobrej jakości) mnie uczula i po jednym użyciu musiałabym je wyrzucić.
Impulsywne zakupy raczej mi się nie zdażają - między innymi dlatego, że nie lubię bezmyślnych wydatków, nawet takich na poziomie kilku złotych (w końcu jak się pozbiera po te 5zł, w końcu da się uskładać 90zł na luksusowy krem, albo 300zł na porządne buty - przypadek!?). Zdecydowanie wolę kupić - raz na jakiś czas - jeden, naprawdę satysfakcjonujący produkt, niż non stop poginać po centrach handlowych i po fakcie oceniać zyski i straty. Dlatego na moim kanale nigdy nie ma filmów typu haul - czyli relacji z zakupów ("Witajcie. Dziś przychodzę do was z haulem zakupowym. Kupiłam jedną szminkę. Jest różowa. Koniec." xD), ani filmów z produktami, których nie polecam. Chociaż z tym polecaniem/nie polecaniem to też jest tak, że nie wszystko działa u każdego tak samo, albo zwyczajnie ktoś nie potrafi tego używać... Nieważne, odbiegam znowu od tematu ;)

Co się dzieje?:


W każdym razie mimo mojej zapobiegawczości (jest takie słowo?) i tak zaliczyłam wtopę :) Chodzi oczywiście o ten przebrzydły podkład mineralny z Wet&Wild.
Nazwali go Ultimate Mineral Foundation. Nie wiem, co im przyszło do głowy z tym ultimate, było trzeba zmienić nazwę na Ultimate Suck Foundation (w moim tłumaczeniu Podkład, Który Ostatecznie Posysa!) Już od dłuższego czasu szukam naturalnych i organicznych produktów do makijażu (głównie dlatego, że Wy prosicie, żeby coś porządnego polecić) i postanowiłam wydać te 28zł - O ŻAL!!! - niestety na ten podkład mineralny.
Podkład w kolorze Light, ciemny jak cholera - teraz rozkmina, kiedy widziałam cholerę, że wiem jaki ma kolor! - dodatkowo ciemnieje na twarzy w ciągu dnia, zbiera się w zmarszczkach, skóra mi się po nim zaczyna świecić (normalnie NIGDY mi się nie świeci CAŁA twarz), a już o tym jak kolor spływa plackami to... ach szkoda słów.
Postanowiłam się jednak nie poddawać i wymyślić sposób, żeby go jakoś naprawić (bo 5 milionów sposobów aplikacji, z różnymi kremami, różnymi pędzlami, na sucho, na mokro, ble, ble ble, nic nie dało).

Eksperyment:

Kiedyś zrobiłam sobie podkład z glinki i miki. Pomyślałam - czemu nie? - gorzej pewnie nie będzie i postanowiłam wymieszać Wet&Wild'a z glinką białą. Po tygodniu mogę powiedzieć, że w tej formie podkład utrzymuje się przez 4 godziny (i tak sukces, bo wcześniej było 1,5), ale nadal ciemnieje na buzi. Nie świecę się już tak bardzo, ponieważ glinka wciąga to, co wymusi podkład. Podkreślam - tak bardzo, bo matem albo satyną bym tego nie nazwała mimo wszystko.
Z kolei druga opcja - z olejem - jako podkład na całą twarz totalnie się nie powiodła. Podkład zareagował czym - o tu wielka niespodzianka!!! - jeszcze większym "ściemnieniem"!!!!!!!!!!  YEY!. Teraz to już normalnie wyszła africa mambata xD Chociaż przyznam, że używam go prawie każdego dnia - jako płynnego bronzera na szczycie kości policzkowych. Olej z nagietka pozostawia delikatny połysk przez dobrych kilka godzin, za to glinka powoduje, że podkład nie jest lepki i włosy mi się nie "czepiają" twarzy. Nawet fajnie wygląda.

Podsumowanie:

Zyskałam małe opakowanie płynnego/kremowego bronzera za 28zł, pudełko z sitkiem, którego prawdopodobnie nie wykorzystam, bo nie mogę go otworzyć (nadal!) i pięknie zabarwiony na naturalnie ciemny brąz worek na śmieci xD

Mam nadzieję, że chociaż ktoś z tego filmu wyniósł coś przydatnego, może zmieni konsystencję lub uratuje jakiś swój produkt, albo przygotuje własny podkład z naturalnych składników.
Tymczasem idę nagrać kolejny hair tutorial i tym razem spróbuję pokazać coś więcej, niż moje czoło xD
Pozdrawiam!
P.


PS Żeby nie było, że jestem niesłowna:

Film o dezynfekcji.

Bardzo stary film, gdzie mówię co nieco o białej glince.


Sklep z naturalnymi produktami.

6 komentarzy:

  1. Anonimowy21:58

    Ta... Jestem załamana "jasnymi" podkładami, po których wyglądam, jakbym się błotem wysmarowała. No cóż, warto było spróbować, chyba ;x. Szczególnie kuszące to pudełko z sitkiem i brązowy worek. Ja chyba straciłam wiarę w to, że "pudrowe minerały" mogą kryć cokolwiek, po tym jak wypróbowałam Lily Lolo. Taki sobie puder (za marne siedem dyszek) ;D. Ale pochwalam Twoja technikę "szporowania" na coś lepszego. Czasami się udaje, lecz często wygrywa chęć posiadania wielu szajstewek, mimo wszystko ;x. Dzięki za możliwość zobaczenia tego eksperymentu, może się skusze w przyszłości (jakby coś). T

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli nie jesteś zadowolona z Lili Lolo? Ja teraz dorwałam próbki podkładu mineralnego Pixie Cosmetics. Na razie nie mogę wiele powiedzieć, bo mam je może z 4 dni, ale krycie jest moim zdaniem zaskakująco mocne. Podkład się nazywa Complexion Perfector i śladów po wysypce na policzkach nie widać. Jeszcze dobieram kolor; myślę, że zdecyduję się na całe opakowanie. Raczej na specjalne okazje, bo nie lubię podkładu na co dzień. Może coś fajnego się znajdzie :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. jeśli szukasz czegoś dobrego i mineralnego, to zdecydowanie mogę polecić bareMinerals. marka nie jest tania niestety, bo za podkład średnio płaci się 100 zł, ale jest wart swojej ceny. po pierwsze tylko na naturalnych składnikach, w całości ze sproszkowanych minerałów, po drugie dwie wersje podkładu do wyboru - pierwsza rozświetlająca, nadająca blasku, druga matująca i super kryjąca, i plusem jeszcze jest duuuży wybór kolorów. świetne jest to, że w momencie nakładania produktu możesz sobie stopniować krycie, od lekkiego i naturalnego, po dosyć mocne, ale nie maskowate. dodatkowo marka ma w polsce jeszcze róże, bronzery, pędzle, korektory i coś co się nazywa mgiełka, czyli po prostu wykończenie (są dwie - jedna matowa, druga rozświetlająca). są też zestawy startowe z bare, tam można znaleźć cyba dwa podkłady, bronzer, pędzel, chyba korektor, bazę i być może wykończenie (nie pamiętam już). niestety taki zestaw kosztuje około 300 zł, ale pamiętam jak była wyprzedaż i kosztowały 100 zł, tylko dlatego, że zmienia im się szata graficzna. jeśli chciałabyś się czegoś więcej dowiedzieć lub też wypróbować, to poszukaj sephory z całą półką bareMinerals, być może akurat trafisz na konsultantkę tej marki, która powinna chętnie nałożyć Ci wszystkie produkty tak byś mogła je przetestować, bo niestety z bare próbek nie dają (wszystko jest sypkie).
      pozdrawiam

      Usuń
    3. Kurcze właśnie mnie to boli najbardziej, że nie można dostać próbek - sto razy bardziej wolę sama, na spokojnie w domu sprawdzić jak się kosmetyki zachowują na skórze, w naturalnym świetle. Niestety w Olsztynie nie ma Sephory (Dasz wiarę!?) i to chyba jeszcze bardzie wkurzająca sprawa ;)
      Teraz testuję te Pixie Cosmetics i na razie (odpukać) jestem oszołomiona pudrem rozświetlającym. Podkład nadal próbuję dopasować - mam chyba próbki w 5 kolorach ;)
      Zobaczę, czy trafię gdzieś te bareMinerals. Dzięki za info - zawsze warto korzystać z cudzych doświadczeń :)
      Pozdrawiam!
      P.

      Usuń
  2. a wydawało mi się, że olsztyn jest spory. w każdym razie nie we wszystkich sephorach jest bare

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy20:02

    masz bardzo fajne filmiki :)

    OdpowiedzUsuń