Hej!
Najzwyczajniej w świecie mam niepomierną ochotę opowiedzieć Wam o kilku produktach, do których wróciłam.
Z kosmetykami domowymi sprawa jest prosta.
Wracam do wielu.
Kiedy tylko mam zachciankę, śmigam sobie do Mini Świątyni Surowców ;), wybieram składniki i robię kosmetyk.
Czasem identyczny z oryginalną recepturą, czasem troszkę zmieniony.
Czasami mnie ponosi i robię coś totalnie nowego, więc w sumie nie wiem, czy to można nazwać powrotem xD
Trudniej jest z kosmetykami gotowymi.
Sama lubię kupić coś nowego (eko marek jest coraz więcej i bardzo mnie to cieszy!), sprawdzić Wasze rekomendacje lub przetestować coś, co Was szczególnie interesuje.
Poza tym YouTube i blog "dostarczają" co jakiś czas ciekawe nowości:
na skrytkę pocztową przychodzą przesyłki PR, czasami do moich zakupów są dodawane bonusowe produkty, od czasu do czasu wybiorę się na jakieś wydarzenie lub spotkanie i wracam do domu z pełną torebką.
Skoro coś godnego uwagi (te "niegodne" od razu puszczam dalej, nawet Wam nie pokazuję, jeśli sama bym się nawet na moment przy produkcie nie zatrzymała) czeka w szufladzie, nie bardzo jest sens kupować kolejne opakowanie tego, co już znam i lubię. Sensowne prawda?
Ale czasem po prostu chcę coś drugi (lub trzeci, lub piętnasty ;)) raz i już :)
I dzisiaj Wam kilka takich pokazuję. Precyzyjnie dlatego, że chciałam :D
Odkryłam ten komplet w ubiegłym roku. Lekki, przyjemny, kobiecy ale nie duszący zapach.
Moja skóra się z nimi świetnie dogaduje, a do tego zmienili opakowania na takie z pompką.
Troszkę się różnią od tych w tubach z zeszłego roku, ale liczę im to na plus, bo są jeszcze lżejsze w konsystencji i mogą stać dumnie na zlewie w łazience również do mycia i nawilżania dłoni.
Goście się jarają :D Ja też :D
Jojoba Multi Stick Balm, znany również jako Sexy Stick :D
Można sobie bez problemu zrobić taki domowy, jeśli się dysponuje opakowaniem do grubego sztyftu.
Piękne połączenie maseł i olejów o ziołowym zapachu, z tych naturalnych ziołowych, nie z tych perfumowanych.
Dla mnie to był Król ubiegłorocznych podróży, bo mógł lecieć w podręcznym, a starczał na całe wakacje do nawilżania ciała + na większe wyjścia smarowałam nim ramiona i łydki i on dawał taki genialny, zmysłowy połysk.
Niebiańska Maseczka BIO2YOU - w ogóle mnie nie interesuje jej pełna nazwa. Zamierzam napisać do marki oficjalnego maila z sugestią zmiany :D
Tyle razy już o niej mówiłam, że szkoda powtarzać - odsyłam do
TEGO ODCINKA.
Genialna jest po prostu.
Chyba jeszcze się nie pojawiły w filmach, bo wyrzuciłam opakowanie w hotelu, ale zaopatrzyłam się w dwa kolejne opakowania.
To jedyne pojedynczo pakowane płatki, które się u mnie sprawdzają. Czekają w szufladzie na jednodniowe wyjazdy biznesowe albo mikro-wakacje.
Lubię je też przykleić przed występem w TV rano (czasem Pan Taksówkarz ma przy okazji ze mnie niezły polew ;) ).
Maski w płachcie ewentualnie w płacie tudzież w szmacie :D
cykałam się tych produktów z pszczelim-czymkolwiek-poza-woskiem (z woskiem nie mam problemu), bo z kilkoma wcześniej miałam ostre uczulenia. Tutaj uczulenia nie było, była za to ukojona mięciutka skóra, więc przygarnęłam z chęcią koleją saszetkę.
To moja przed-wyjściowa. Jest taki efekt świetlistej skóry na kilka godzin i ładnie po niej "wchodzi" makijaż :)
Bodajże moja trzecia albo czwarta sztuka.
Szybki i przyjemny peeling bez skrobania.
Jak podkreślam od lat - złuszczanie to moja pasja!
Sesesese :D
turbo-mega-dobra.
Rozjaśnienie, wygładzenie, wszystko-robienie-za-trzy-dychy :D
Nie wiem, która to już sztuka :)
Na łagodzenie czerwonej buziulki :D
Lubię machnąć peeling enzymatyczny, a potem tą przyjemną chłodzącą żelkówę sobie zaaplikować :D
Dobre do czytania, bo nie spadają z twarzy ;)
To jest moja maska wyjazdowa.
Po dłuższej podróży z klimatyzacją albo jeśli mi się przytrafi kilkanaście godzin pracy przy kompie w suchym pomieszczeniu - znakomicie przywraca nawilżenie.
Serum Vitamin Pump z BE.LOVED:
Miałam nie sięgać po kolejne, bo w zasadzie mam może ze dwie plamki na twarzy, więc nic mi nie potrzeba na przebarwienia, ale ono tak pięknie nawilża,
i tak luksusowe uczucie pozostawia na skórze,
i to ma nieco zmienioną formułę,
i musiałam to sprawdzić,
i niezwykle lubię tą markę no...
i proszę. Jest :D
Maseczka w saszetce Cosnature:
najlepsza tania maseczka do twarzy moim zdaniem :D Naprawdę dobrze nawilża, ładnie się rozprowadza, zostawia efekt na długo, koi. Nie mam pytań.
Żel aloesowy z propolisem Benton:
do receptur, grubą warstwą na twarz jako maska, na podrażnioną skórę głowy...
Już tyle razy to powtarzałam, że pewnie znacie na pamięć ;) Cudowny.
Na koniec podzielę się jeszcze kilkoma nowościami, bo w zasadzie dlaczego nie :D
Nowiuteńka seria Promise Collection Organic Surge do ciała - balsam i żel pod prysznic.
Podobnie, jak te wyżej mają bardzo lekką formułę - więcej nie powiem, bo jeszcze się nie dobrałam do nich na poważnie ;)
Krem do mycia buzi na ciepło Organic Surge :D
Z przyjemnością wykreślam z
CHCIEJLISTY 2017 :D
Dziś wieczorem odpalam!
Taki kremik przychodzi ze ściereczką - sprawdzę ze ściereczką, paluchami, z konjac'kiem i szczoteczką soniczną, bo nie byłabym sobą, gdybym tego nie zrobiła :D
Oczywiście nie wszystko jednego dnia!
To tyle na dzisiaj. Moja chęć podzielenia się z Wami kilkoma słowami - spełniona :D
Życzę uśmiechu i niech Wam będzie cieplutko w ten jakże przygnębiająco-pochmurno-mokro-obrzydliwy dzień :D
Buziaki!
P.