Hej!
Dokonałam obliczeń. Obliczyłam, że lubicie posty o surowcach ;)
Pora zatem na kolejny!
Dziś na tapecie mamy glinkę białą i jej "zachowanie" tak samo niezwykłe, jak konfundujące ;)
Zanim dojdziemy do sedna jedną rzecz chciałabym - ba! muszę nawet! - wyprostować.
Bardzo dużo jest w tej chwili na rynku maseczek, zarówno w formie proszku, jak i w formie kremu/pasty, opatrzonych ogromnym napisem GLINKA BIAŁA.
Tego typu produkty to nie biała glinka, ale glinka z mniejszą lub większą ilością dodatków.
Czasem jest to tylko niewielka domieszka wody, konserwantu, czasem ekstraktu czy oleju.
Czasem natomiast producent ładuje, chciałoby się powiedzieć, co się nawinie ;)
Potem mamy takie kwiatki, że "czysta glinka" tak daje perfumami, że po otwarciu opakowania nie trzeba już stosować w łazience odświeżacza powietrza,
albo skóra wysycha nam po aplikacji na wiór od alkoholu denaturowanego, który polany został zacnym strumieniem.
Są to kosmetyki, nie surowce, więc nie powinno się umieszczać ich w domowych recepturach ani oceniać tak, jakby surowcami były.
Musiałam. No musiałam to wyprostować, bo od lat zawsze ktoś pyta.
Jeszcze przyjdzie nam któregoś dnia pogadać o maśle kakaowym, bo nieustająco ktoś pragnie w domowym kremie zastąpić to prawdziwe, jakimś balsamem z Ziaji w brązowym słoiczku. Jestem w niektórych dniach skłonna iść do drogerii i naklejać na słoikach etykiety z napisem GRANICA CIERPLIWOŚCI ;)
Wróćmy jednak do glinki.
Biała glinka ma być surowcem kosmetycznym, który delikatnie oczyszcza, łagodzi, koi i nawilża.
Trąbi się wszem i wobec o niemalże magicznych jej właściwościach i przysięga pod niebiosa, że nic lepszego dla skóry suchej i wrażliwej nie ma.
Z większością się zgadzam, ale jest haczyk.
No dobra, jest kilka haczyków ;)
To jest faktycznie najdelikatniejsza z glinek, ponieważ ma najniższe właściwości absorpcyjne.
"Wciąga" więc najmniej sebum i jednocześnie, spośród wszystkich glinek, najlepiej nawilża.
Nie dlatego, że ktoś ją wyczesuje z grzywy Jednorożca, ale z powodu ilości poszczególnych minerałów, które zawiera. Z tegoż powodu ma też właściwości kojące i przyspieszające gojenie.
Dlatego polecam ją osobom o wrażliwej skórze lub tym, które swoją przygodę z glinkami dopiero zaczynają. Niezależnie od problemów z cerą - ona jest dobrą opcją na start.
Ale, ale!
Tu się zaczynają schody, bo o kłopotach podczas stosowania białej glinki niewiele się mówi, więc rzesza osób kupuje, ładuje na buzię i rozpacza z powodu podrażnień, zaczerwienienia i pieczenia.
Potem się sypią pytania: "To jak to jest, z tą glinką białą, łagodzi czy podrażnia?"
Dlaczego biała glinka zostawia czasem na twarzy "buraka zamiast pupy niemowlaka"?
Przyczyn może być kilka i wbrew pozorom, rzeczony "burak" pojawia się częściej, niż by się mogło wydawać. Również u mnie ;)
Glinka stymuluje mikrokrążenie, dlatego po jej zastosowaniu cera może być lekko zaczerwieniona i to wiele osób odbiera jako negatywny objaw.
Czasem zupełnie niepotrzebnie, a czasem jak najbardziej zasadnie.
U osób z cerą płytko unaczynioną, albo podrażnioną w ciągu dnia przez wiatr, mróz czy promienie słoneczne zaczerwienienie może być bardzo silne, a cera przy tym będzie ciepła/gorąca.
Taki stan rzeczy może się powtarzać przy stosowaniu samej glinki wymieszanej z wodą czy hydrolatem.
Trzeba sobie samemu ocenić, czy to sprawa niewielkiej wagi, a zaczerwienienie znika po kilku minutach i będziemy je ignorować, czy rzecz jest poważniejsza i glince w takiej formie mówimy "żegnam".
Od razu odpowiem - tak, pewnie, że możecie być akurat na ten składnik uczuleni. Wszystko może uczulić, więc nic na siłę.
A skoro już wspomniałam o hydrolacie - pamiętajcie, że to są produkty o niskim pH i w wielu przypadkach, to nie glinka Wam podrażnia skórę, tylko hydrolat właśnie.
Kojarzycie, że przy okazji każdej maseczki z glinką zaznaczam, że nie wolno dopuścić do jej wyschnięcia na twarzy?
Tak też jest w przypadku glinki białej.
Jeśli Wam zaschnie i będziecie próbować ją zmyć - "burak" gwarantowany.
To nie wina glinki, tylko Wasza ;)
Ta sama sytuacja, jeśli się z tą glinką na buzi siedzi zbyt długo.
Zaczynajcie od, dajmy na to 3 minut, i pomalutku, po minutce, przedłużajcie czas, w którym maseczka jest na twarzy.
U każdego będzie inaczej, ale z góry mogę Wam powiedzieć, że pół godziny i więcej to gruba przegina.
Zawsze powtarzam, że cerę należy zmywać delikatnie, ale dokładnie. To samo dotyczy zmywania maseczek! Szorowanie buzi, by maska szybciej zeszła, "bo nie chce się domyć" to w mojej opinii "rytuał sprowadzający buraka" - kolor glinki nie ma znaczenia.
Co zrobić, żeby uniknąć "randki z burakiem"?
Okiełznać glinkę! Ha!
To mi się poetycko wyrwało! Ale spokojnie - kilka sposobów jest.
Można na przykład glinkę mieszać z naturalnym jogurtem i korzystać z jej dobrodziejstw i łagodzącego działania jogurtu właśnie. Bezapelacyjnie moja ukochana forma.
Po nałożeniu na buzię warto tę maskę spryskiwać - czy tonikiem, czy wodą termalną, czy hydrolatem (jeśli sprawdziliście i pH nie schodzi poniżej 4).
Albo wykorzystać patent "na szmatę": nałożyć na glinkę mokry ręcznik papierowy.
Zamykasz oczy, relaksujesz się 5 minut, zmywasz, koniec.
Albo mokrą maseczkę w tabletce - też fajne. Poczytać można w międzyczasie.
Można mieszać glinkę ze składnikami kojącymi i łagodzącymi - żel aloesowy, hialuronowy, sorbitol, alantoina, NMF, kompleksy lipidowe, gliceryna.
Proszę - teraz jest dobry moment na przerwę w czytaniu i przeszukanie swojej szafki/szuflady/kartonu z surowcami.
Wykorzystujcie, co macie :)
Jeszcze zatrzymajmy się na moment przy tym zmywaniu, bo to ważna sprawa jest.
Nie pocierajcie, nie zdrapujcie, nie szukajcie szczotek do twarzy - po co to? Nie warto ;)
Lepiej zamoczyć w letniej wodzie miękki ręcznik albo koszulkę, położyć na chwilę na buzi, niech się glinka porządnie zmoczy i "poluzuje" i dopiero wtedy delikatnie ścieramy. Proste.
A jeśli macie gabeczkę Konjac, to już w ogóle nie ma co rozpaczać - moczysz gąbkę, zmywasz, sprawa załatwiona.
Wszystko z mojej strony ;)
Czy warto się babrać i odprawiać te wszystkie ceregiele?
No pewnie, że warto!
Jakby nie było warto, to bym nie smarowała od 2 godzin tego posta. I buzi bym glinką nie smarowała, rzecz jasna ;)
Ściskam Was mocno!
P.