środa, 13 marca 2013

Z dziennika Bojowniczki Czarszki - Jak kontroler nr 4 zawiódł to miasto...

Macie tak czasem, że coś Was potwornie wku*****?
Mi się to zdarza szalenie rzadko, ale jeśli już to naprawdę musi być rekordowa sytuacja.
A jeśli do tego nie czuję się za grosz winna, to już jest double record. 
Choć tym razem to nawet bym powiedziała, że był to triple record.

W poniedziałek Rączka podrzucił mnie do Alfy (w Olsztynie oczywiście) samochodem, żebym mogła sobie kupić liniówkę i dojechać spokojnie do pracy.
Punkt obsługi otwierają o 9.30 (mój autobus odjeżdża o 9:29...), ale jakoś mi się udało kupić bilet i wbiec do autobusu.
Razem ze mną wsiadł kanar (gdybyście widzieli jak wyplułam właśnie to słowo to już nikt by więcej ze mną nie zadzierał ;P), który stał ze mną na przystanku i widział jak kupuję bilet. 
Wbiegam do autobusu, siadam, wyjmuję długopis, żeby wpisać ten piep***** numerek w rogu...

I JEB!

Chamski Kontroler nr 4 WYRWAŁ MI BILET Z RĘKI Z SZYDERCZYM KOMENTARZEM: "Nie zdążyła pani" i wystawił mi wezwanie do zapłaty na 152 zł 90 gr!
NO DACIE WIARĘ?!?!?!?!?

Pasażerowie się bulwersowali, drugi kanar też miał wątpliwości, ale i tak buc jeden wystawił mi "mandat".

Absurd.

Poszłam wczoraj do Punktu Obsługi Pasażera na Dąbrowszczaków, żeby załatwić sprawę, bo zgodnie z pouczeniem umieszczonym na mandacie "wezwanie do zapłaty ulega umorzeniu jeżeli pasażer nie później niż w ciągu 7 dni od dnia kontroli, przedłoży w siedzibie firmy ..." ... bla bla bla w każdym razie, że pokażę ten bilet.

Średnio-uprzejma pani poinformowała mnie, że kwoty nie umorzy, bo bilet musiałby być zakupiony dzień wcześniej (czyli w niedzielę, kiedy punkty są nieczynne!!!!) - tyle, że o tym dniu wcześniej, jakoś w pouczeniu nie wspomnieli...

Krew mnie nagła zalała.
Człowiek 7 lat kupuje uczciwie bilety, kasuje jednorazowe i że tak powiem i tak go robią w *%^&$#^&!

Jutro idę z odwołaniem i skargą na kanara nr 4 do średnio-uprzejmej kobiety ponownie. 

Jeśli nic to nie da to biję prosto do Gazety Olsztyńskiej, bo teraz to już naprawdę... poważnie... faktycznie... 

Oglądałam cały sezon Arrow w ubiegłym tygodniu - ludzie, ja mam łuk w mieszkaniu, a kaptur zielony dałoby się też skołować ;) Grrrr!
Żartuję oczywiście z tym łukiem, ale po prawdzie jestem totalnie wkur*****.

A jak Wam się zaczął tydzień? ;)
P.

17 komentarzy:

  1. No poniedziałek też nie należy do moich ulubionych dni i czasem ciężko...ten poniedziałek był raczej też beznadziejny chociaż u mnie obyło się bez mandatu :) Ale myślę, że jasne walcz i jak coś do gazety biegnij..nie cierpię sytuacji, których nie przewiduje regulamin!!!! Często są to krzywdzące sytuacje, bo jak pozaregulaminowe to rozpatrywane są na 'nie'..wszystko zależy od dobrej woli a "ludzi dobrej woli jest więcej i mocno wierzę w to, że ten świat nie zginie nigdy dzięki nim"...oby Ci się udało :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A to prosiak pasiaty!!! Co za chamstwo, no szlak człowieka trafia na taką "sprawiedliwość"... Szczerze współczuję! Pogoń tego nr4!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy22:20

    Idz ze świadkiem, weź kogokolwiek kto potwierdzi Twoja wersje i lepiej wybierz się bezpośrednio do siedziby, tam gdzie jest zajezdnia ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Też bym była!!! Mam nadzieję, że masz świadków, nie wiem, czy cokolwiek wskurasz, bo wszyscy dobrze wiemy jak jest u nas z życzliwością, nie mówiąc już o piep...ch urzędasach, ale trzymam kciuki.

    OdpowiedzUsuń
  5. To było tak: kontroler nr 4 zauważył nadjeżdzający z dużą prędkością wóz, z którego wyskoczyła ładna panna, która pobiegła do punktu biletowego po bilet. Grymasy zaskoczenia na jego twarzy skumulowały się jak witamina c, zdobiąc jego czoło szeroką bruzdą schodzącą między oczy i formującą z dołkiem w brodzie zgrabny wykrzyknik. Od tej pory nie spuszczał jej z oczu.

    Wyjaśnijmy te grymasy: wóz jechał szybko. Wyskoczyła z niego panna. I już nie wsiadła. A ładna. I ładny wóz. Pobiegła po bilet. Zdyszana. A ładna. W pełnym makijażu. A biegła. Itd.

    Więc pobiegła i wybiegła i wsiadła. W głowie kontrolera kocioł. Rano próbował złapać papużkę, która uciekła mu z klatki, bo już nie raz się tak zdarzyło, że wolnolatająca powodowała ogromne straty, a nawet spustoszenie w jego czasopismach pornograficznych, które ułożył w zgrabnym rządku na meblach (może w obawie, że kontroler nr 3, albo nie daj bóg nr 1! odwiedzi go znienacka i pozna smutną prawdę, że nie posiada jeszcze kobiety prócz tych z magazynu) Więc teraz ta panna, jak papużka wymyka mu się z rąk! Widzi zgrabny dzióbek, trzepoczące piórka, więc zaczyna pogoń. Tym razem nie przepuści! Trupem padnie - nie pozwoli! Nie myślał w tym momencie o szkodach, jakie to wszystko może spowodować ze strony ładnej panny, bo na to czasu było już szkoda. Ale wracajmy, więc napręża się do skoku, pot zbiera się w dołku, już jest za nią, ona siada, on się skrada, ona sięga do papierka, już chce go niszczyć, ale to jej się nie uda. Ha! Udało się - wyrywa jej z rąk gazetę! (to znaczy bilet, ale kontroler podszedł do sprawy osobiście). I syknął, jak mówi do swojej papużki, gdy w końcu udaje mu się ją złapać. NIE ZDĄŻYLA PANI.... Papużka po takim akcie niemalże gwałtu wije się i miota, próbuje dziobać, ale sprawa jest już w jego rękach, w jego mocnych ramionach! Oto chiwla jego triumfu!

    Po tak gorącym dniu w środku zimy, kontroler nr 4 wraca do mieszkania, starannie wyciera buty przed drzwiami, zdejmuje płaszcz i strzepuje z niego ten cały pył, zamyka go następnie w szafie, myje się dwa razy, nastawia herbatę, włacza telewizor. W trakcie oglądania filmu od połowy zapada w sen, jednak traf chce, że papużka zaczyna w tym momencie swoje wieczorne przeszukiwanie dna klatki, czym wytrąca go z tej płytkiej drzemki. 4 budzi się, szuka źródła hałasu, w końcu patrzy na klatkę, pusta! Szał zdaje się powracać, biegnie po stołek z kuchni, wdrapuje się na meble, ściąga gazety, przeszukuje środki, ulubione strony. Nie ma! Tylko stare dziury! Więc gdzie jest papużka?! Papużka wdrapuje się wolno na huśtawkę. Słychać jak łomoczące serce kontrolera wpada w harmonijny rytm. Już spokojnie, nieśpiesznie sięga po karmę i rzuca przez szpary na dno klatki. Potem sprawdza, czy drzwiczki są aby dobrze zamknięte. Są. No, klepie się po udzie, bijąc sobie brawo. Cóż mu może zrobić papużka, skoro tak ją ujarzmił. Usiadł w fotelu i sięgnął po gazetki, by je przejrzeć tym razem dokładnie. Zerkał od czasu do czasu na papużkę, ale ta już nie widziała ochoty grzebać po dnie. Zamiast tego nastroszyła piórka i zadarłszy w nie dzióbek, zapadła w sen.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz kobieto, dziewczyno wyobraźnie!

      Usuń
  6. Jaki cham! Nie rozumiem takich ludzi. Po prostu jest chory jak komuś krwi nie napsuje! Ja to bym do gazety od razu uderzyła. U nas w Lublinie MPK też odstawia często cyrki, ale na takim poziomie jeszcze nie są :D

    OdpowiedzUsuń
  7. W Olsztynie kontrolerzy są chyba zatrudniani przez zewnętrzną firmę nie przez MPK (ZKM?) co nie zmienia faktu ze obie firmy działają na żenującym poziomie..dlatego przesiadłam się na ciasne ale własne 4 kółka ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Anonimowy14:45

    Ah ten Olsztyn <3 moja historia jest dość podobna :] mianowicie jestem z Malborka, do Olsztyna jestem zmuszona jechać raz na pół roku w celu podpisania umowy z PFRON-em, oczywiście za każdym razem jak Pan Bóg przykazał kupuję bilet mimo, że mam legitymację II stopnia niepełnosprawności co również upoważnia mnie do bezpłatnych przejazdów. Wracając z Alfy na dworzec kupiłam bilet (a nawet dwa, bo drugi dla mojego chłopca, który też ma legitymację II stopnia ) i je skasowałam. Przy wychodzeniu z autobusu Pan kontroler stwierdził, że nie mam biletu skasowanego bo włożyłam do kasownika złą stroną :/ kurde bilet to bilet a już tym bardziej SKASOWANY, pokazałam legitymację o niepełnosprawności ale co mi to dało? Nic :] 25 min przed odjazdem pociągu miałam bieg na ul. w/w i średnio-uprzejma pani anulowała mi mandat. Moja historia na szczęście miała happy end ale za komunikacje miejską w Olsztynie podziękuję! I z Twoich opowiadań chyba mieliśmy zaszczyt spotkać tych samych panów ^^

    OdpowiedzUsuń
  9. Chyba bym szału dostała!Walcz kobieto, niech sobie gnojki nie wyobrażają że mogą robić to co im się podoba!!Ja na szczęście nie mam takich problemów bo mieszkam w małym mieście, bez komunikacji miejskiej.

    OdpowiedzUsuń
  10. Anonimowy21:23

    wpier...hmmmmm mu?

    OdpowiedzUsuń
  11. Anonimowy13:40

    Współczuję. Walcz. Wiem, że (przynajmniej w Warszawie) jest taki przepis, że pasażer ma czas wynoszący długość jednego przystanku autobusowego na skasowanie biletu (w Twoim przypadku na jakiś tam zapis). Czyli jak wsiądziesz do autobusu, to masz czas na skasowanie biletu aż do następnego przystanku. Moja koleżanka dzięki temu uniknęła płacenia mandatu, bo też ją złapali bez skasowanego biletu zaraz po wejściu do autobusu. Może w Olsztynie też coś takiego obowiązuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anonimowy20:53

      Naprawdę nie wiem, jak ludzie mogą pisać takie kłamstwa. Bilet, w Warszawie, należy skasować niezwłocznie po wejściu do autobusu, w żadnym wypadku nie ma się na to czasu aż do następnego przystanku (wtedy kontrolerzy by w ogóle nie mogli pracować...), a anulowanie Wezwań do zapłaty to pojedyncze bardzo szczególne przypadki. Piszę tu o sytuacji w Zarządzie Transportu Miejskiego Warszawy, żeby komuś nie przyszło do głowy się dwoływać na podstawie czyichś kłamstw, a nie, żeby komuś robić przykrość, bo jestem ogromną fanką tego bloga i życzę samych pozytywnych poniedziałków :)

      Usuń
  12. Anonimowy19:02

    Nie odpuszczaj - napisz to odwołanie. Może, jak zobaczą, że się awanturujesz, to anulują. Kiedyś dostałam mandat ze niepodpisaną kartę miejską (a była, tylko plastik był badziewny i już po tygodniu się wszystko wycierało). Próbowałam negocjować z kanarem (że przy nim podpiszę kartę, że już kiedyś dostałam mandat na taki sam nr karty i nawet mam pokwitowanie przy sobie i nr się pokrywają), ale był nieugięty. Tak, czy owak najpierw musiałam zapłacić, a potem wysmarowałam odwołanie i oddali mi w końcu pieniądze.

    OdpowiedzUsuń
  13. Anonimowy13:30

    Co za debil!

    OdpowiedzUsuń
  14. Anonimowy07:22

    a u nas ( w Polsce) nadal jak z komedii Barei :/ nic tylko siąść i śmiać się/płakać! Swoją droga też bym nie odpuściła:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Popatrz sobie na kolejny post z Dziennika Bojowniczki Czarszki - było warto zawalczyć, bo mi to umorzyli :D

      Usuń