piątek, 28 kwietnia 2017

Domowe zabiegi na ciało!



Hej!
Domowe zabiegi na ciało - temat więcej niż chwytliwy powiedziałabym ;)
Nie wierzcie Moi Drodzy, że istnieje kosmetyk, który w tydzień usunie cellulit, zlikwiduje rozstępy lub ujmie Wam 5 cm w obwodzie uda.
Ruch, dieta i dbanie o siebie w holistycznym znaczeniu tego słowa to jedyne kroki, które mogą zapewnić piękne, jędrne i gładkie ciało.
Spraw chirurgiczno-estetycznych nawet nie zamierzam poruszać ;)
Te kosmetyki, które ja Wam dzisiaj pokazuję mają spełniać różne funkcje, ale z pewnością nie spełniają marzeń ;)

Algowa maska ujędrniająca:
- algi fucus vesiculosus 50g - możecie dać więcej spiruliny albo zastosować inne algi. Ja używam tych, bo najłatwiej rozprowadzają się w recepturze i mają najprzyjemniejszą konsystencję. W moim przypadku działanie napinające jest bardziej zauważalne, niż np. przy zastosowaniu alg laminaria.
- spirulina 10g - ona jest tutaj zwyczajnie niezastąpiona. Wali rybą, ale warto to przetrzymać ;)
- ekstrakt z guarany 5g - działa ściągająco i pobudza krążenie. Moim zdaniem warto kupić ten proszek i cieszyć się skutecznością. Robiłam tą maskę również z kawą (i zwykłą, i rozpuszczalną) oraz z guaraną spożywczą, ale nie zauważyłam, żeby te efekty były jakieś spektakularne.
- woda 150g - najlepiej niech to będzie woda demineralizowana. Możecie też śmiało stosować napary ziołowe, np. z lukrecji, jeśli macie na nogach zaczerwienienia. Ilość pozostaje niezmienna.
- olej makadamia 5g - to jest mój ukochany olej ujędrniający, dlatego regularnie leci do kosmetyków do ciała. Tutaj możecie też zastosować oliwę lub inny dostępny Wam olej kosmetyczny, ponieważ bardziej w tej masce chodzi o algi, niż o działanie oleju.

Uwaga! Ta maska cuchnie rybą. Bądźcie tego świadomi - domowe kosmetyki z algami nie mają zapachu algowej maseczki z miliardem dodatków zapachowych z ekskluzywnego spa. Jeśli się upieracie naprawdę mocno - można dodawać do tej mieszanki olejków eterycznych - polecam nie więcej niż 25 kropli.
W rezultacie kończymy z rybą w sosie sosnowym, albo rybą z nutką wanilii, albo z rybą malinową. Koniec końców - ryba i tak wybija :P

Maska ma napinać skórę, poprawiać jej elastyczność i pozostawiać ją gładką w dotyku. Po zmyciu balsam najpewniej nie będzie już konieczny.

Ja tego kosmetyku nie konserwuję. Robię taką ilość i ona wystarcza mi na 2 zabiegi na uda, pośladki i brzuch. Jeśli chcecie - możecie dodać ekologiczny środek konserwujący zgodnie ze stężeniem zalecanym przez producenta. Moim zdaniem lepiej w miseczce wymieszać całość, użyć dziś, użyć jutro i nie przejmować się konserwantami. Maska może stać w lodówce maksymalnie 3 dni od momentu przygotowania.

Sposób użycia: Maskę nakładamy na umyte ciało, w miejscach, które chcemy ujędrnić. Maska może być nakładana również na dekolt. Pozostawiamy na 20-30 minut. Jeśli się bardzo upieracie, możecie zawinąć ciało w folę spożywczą i okryć się ciepłym ręcznikiem czy szlafrokiem, ale dla mnie to już za dużo zabawy. Maskę spłukujemy ciepłą wodą intensywnie masując dłońmi.
Możecie używać tego zabiegu jako terapii i maskę nakładać np. przez 5 dni z rzędu, albo profilaktycznie raz na kilka tygodni.

Kojący peeling ryżowy:
- mąka ryżowa 50 g - nie, nie może być zwykła mąka. Ta ryżowa spełnia tutaj podwójną funkcję - z jednej strony złuszcza, z drugiej pozostawia na skórze kojący film. Jeśli chcecie zrobić peeling, a skóra jest podrażniona, łuszczy się, albo swędzi - kupcie sobie mąkę ryżową ;) Mielony w młynku ryż odpada - drobiny są zbyt ostre i zamiast wygładzić i ukoić skórę - "porysuje ją" :P
- sól z Morza Martwego 40 g - szczególnie polecam drobną sól. Przy skórze zadrapanej czy podrażnionej od słońca zastąpcie sól cukrem ;) Albo kawą. Wiem, że kochacie kawę ;P
- ekstrakt ze skórki jabłek 2 g - nie, nie może być starte jabłko. Choćbyśmy starali się najbardziej na świecie - ekstrakt po to jest z czegoś ekstrachowany, żeby działał skuteczniej, niż to coś ;) Jeśli nie macie tego konkretnego możecie ostatecznie dodać ekstrakt z aceroli lub mandarynki.
- woda 50 g - zachęcam do dodawania zimnego naparu z rumianku lub nagietka, dla podbicia działania łagodzącego. Zioła zawsze w cenie ;) Nie próbujcie zastępować wody olejem - woda jest konieczna, jeśli dodajemy ekstraktu w proszku.
- oliwa z oliwek 50 g - może tez być olej z nagietka, wiesiołka lub awokado.

Peeling nie pachnie przyjemnie.
Zmoczony ryż z oliwą, to nie kombinacja perfum najwyższych lotów, ale po dodaniu 10-15 kropli olejków eterycznych nabiera zapachu, jaki zechcecie mu nadać.

Serdecznie nie polecam konserwowania tego kosmetyku. Podana ilość wystarcza na 1-2 użycia, a przygotowanie zajmuje mniej niż 5 minut. Warto wykorzystywać go, jako element "od czasu do czasu" lub "na problem", ponieważ dość trudno doprowadzić do przedłużenia jego trwałości. Dodatkowo trzeba kombinować z dwoma konserwantami, co znacznie podnosi jego finalną cenę.
Peeling należy zużyć w ciągu doby, od momentu przygotowania. Jego miejsce jest naturalnie w lodówce ;)

Sposób użycia: Zwilżamy ciało ciepłą wodą. Rozprowadzamy peeling dość grubą warstwą, a następnie wykonujemy masaż. Polecam, by masaż trwał co najmniej kilka minut. Zależnie od stanu skóry - spłukujemy pozostałości peelingu i pozostawiamy na skórze powstały tłusty film, by nie aplikować już balsamu lub zmywamy całość naturalnym mydłem czy żelem myjącym.

Napinający olejek do masażu 
- olej z pestek winogron 65 g - jest olejem bazowym. W tej recepturze możecie zastąpić go olejem ze słodkich migdałów, kokosowym, słonecznikowym nawet - ten konkretny ma być "na poślizg" ;)
- ekstrakt ginko biloba 5 g - hibiskusowy też będzie ok. Możecie nawet dodać tego z guarany z pierwszej receptury.
- olej jojoba 10 g - on ma odżywiać i poprawiać koloryt skóry. Jeżeli niem nie dysponujecie warto sięgnąć po olej lniany, konopny lub arganowy.
- olej makadamia 20 g - działa ujędrniająco i jedyne czym można go tu zastąpić to olej marula lub z opuncji figowej.

20 kropli cynamonowego olejku eterycznego sprawi, że olejek dodatkowo będzie rozgrzewał i pobudzał krążenie krwi. Ma to swoje plusy i minusy: składniki będą się lepiej wchłaniały, skóra nieco się rozgrzeje i zarumieni co z kolei da nam zdrowszy wygląd. Z drugiej strony jeśli macie skórę bardzo wrażliwą możecie odczuwać szczypanie lub pieczenie, a nawet dorobić się powierzchownego podrażnienia. Zostawiam decyzję do indywidualnej oceny.

Olejek można przechowywać w łazience nawet przez 2 miesiące, więc konserwowanie nie jest konieczne. Koniecznym jest natomiast codzienne wstrząsanie - ekstrakt bowiem będzie opadał na dno butelki.

Sposób użycia: olejek służy do wykonywania masażu całego ciała pod prysznicem lub w wannie. Ze względu na dodatek ekstraktu powinno się jego nadmiar spłukać wodą.
Jeśli z jakiegoś powodu zapragniecie masować nim twarz - absolutnie NIE należy dodawać olejku eterycznego z cynamonu.
Jeżeli chcecie stosować go do masażu ciała poza łazienką - rozróbcie recepturę, pozostawcie olejek niewstrząsany przez tydzień, a następnie używajcie do wykonywania masażu. Ekstrakt powinien osiąść na dnie i nie wypływać z butelki. Ostatecznie możecie potraktować całość, jako macerat, pozostawić na miesiąc po rozrobieniu, a następnie przecedzić przez gazę. (Szkoda zachodu, starczy, jeśli osiądzie na dnie, ale daję znać, gdyby ktoś miał poczucie maceratowej misji ;))

Rewitalizująca maska błotna:
- błoto z Morza Martwego 50 g - oczyszcza, pomaga wyrównać teksturę, mineralizuje, naprawdę szkoda wymieniać je na coś innego. Na pewno ktoś zapyta, więc już odpowiem zawczasu - jeśli macie błoto w woreczku, w formie gęstej mazi/pasty - dodajcie po prostu 50 g takiego, jakie macie i wody dodawajcie na oko, powoli, aż uzyskacie zadowalającą konsystencję. Wyjmowanie błota na tace/talerze i suszenie go jest bardzo słabym pomysłem. Naprawdę. Serio.
- algi Laminaria 25 g - tutaj zarówno ich szlamowata, po zetknięciu z wodą, konsystencja jak i działanie nawilżająco-tonujące sprawdzają się znakomicie. Nie lubię innych w tej recepturze, ale zachęcam do próbowania! A nuż ze spieruliną się Wam bardziej spodoba?
- glinka czerwona 15 g - głównie dlatego, że silnie oczyszcza i poprawia ukrwienie. Jeśli macie pajączki na nogach to warto o niej pomyśleć. Może być też zielona lub żółta.
- woda 85 g - przy skórze, którą łatwo podrażnić, albo macie jakieś atopowe sprawy czy łuszczycę gorąco zachęcam zastąpienie wody mlekiem albo jogurtem.
- ekstrakt z alg w płynie 10 g - uwielbiam go. On robi robotę pod kątem rewitalizacji i ujędrniania. Jeśli już musicie go wymienić to niech będzie ekstrakt z maliny. Ale lepiej nie :P

Maskę można wzbogacać olejkami eterycznymi, dla zapachu - tak z 15 kropli max. Dostosowujcie sobie konsystencję do własnych upodobań. Ja lubię luźną, bo da się ją rozprowadzić na większej powierzchni.

Maskę należy zużyć w 24 g od przygotowania, najlepiej od razu.

Sposób użycia: maskę nałożyć równomierną warstwą na umyte ciało. Pozostawić na 15-20 minut - w międzyczasie maska nie powinna wyschnąć (!!!), może to bowiem podrażnić skórę. By nie doprowadzić do wyschnięcia nakładamy kolejne cienkie warstwy maski lub spryskujemy ciało wodą.
Zawijania w folię nie polecam - glinka pobudza krążenie krwi i można się dorobić przykrych konsekwencji.

Dziękuję. To wszystko.
Zanim zadacie pytanie - przeczytajcie 2 razy, bo pewnie gdzieś umknęło ;P
W niedzielę odcinek o moich sposobach, jak ujędrnić ciało w domu.
Ciekawi ;)?
Buziaki!
P.

Sprostowanie odnośnie mojej czerwonej buzi ;)

Hej!
Wczoraj w nocy wrzuciłam na FB i IG zdjęcie mojej czerwonej buzi:


Buzia była czerwona, bo niestety tak zareagowała na trzecią próbę z maseczkami Babuszki Agafii.
Pod fotografią rozgorzała dyskusja i nie byłabym sobą, gdybym nie wyjaśniła kilu spraw.

Oto treść dzisiejszego, porannego posta z FB i IG:

Dziękuję za wszystkie komentarze pod moją wczorajszą czerwoną buzią ;)

Czuję się w obowiązku troszkę sprostować:

1. Ja absolutnie nie mówię źle o marce, ani nie nawołuję do jakiegoś bojkotu czy wyrzucania produktów! Zdjęcie miało tylko Wam pokazać, jak się to u mnie skończyło i szczerze mówiąc liczyłam, że ono zakończy prośby z Waszej strony o sprawdzanie, coraz to innych rodzajów, tych maseczek w saszetkach. One mi po prostu nie pasują.

2. Nie mówię absolutnie, że wszystko, co niedrogie jest złe! Ja po prostu w tych dolnych granicach cenowych (najczęściej z powodu stosowanych konserwantów i wypełniaczy) dorabiam się reakcji przeróżnych. Nie dlatego, że co chwilę testuję bez opamiętania nowe produkty i ładuję na twarz, co popadnie, ale dlatego, że moja skóra jest wrażliwa i wiele substancji mnie uczula. Po prostu.

3. Produkty dobieram bardzo ostrożnie, czytam składy, unikam tego, co wiem, że mi nie służy. Zawsze przez zastosowaniem nowego kosmetyku robię testy skórne za uchem i jeśli wyjdą pomyślnie - próbuję dopiero na twarzy.

4. Absolutnie nie mówię, że od domowych maseczek nikt nie dostanie uczulenia! Mówię tylko, że ja wybieram domowe chętniej (od lat), bo umiem komponować składniki i sama sobie nimi krzywdy nie robię + wychodzi niedrogo.

5. Ja się też nie czuję jakaś pokrzywdzona. Jestem dorosła i sama oceniam, czy coś robię czy nie. Nie ma co się złościć o pytania. Ja jak najbardziej rozumiem, że nie każdy może sobie pozwolić na kosmetyki z wyższej półki, dlatego staram się wyszukiwać też niedrogie perełki. Jak mi się uda - złożę dla Was rutynę za grosik. W wersji surowcowej i w wersji kosmetycznej. Tak to jest, że na ileś prób trafi się ileś błędów.
Takie filmy planuję na czerwiec i sierpień, więc produktów zaczęłam szukać w lutym. Mam nadzieję, że zrozumiecie.

6. Ostatnia sprawa, ale na pewno nie najmniej ważna. Interpunkcja w zdaniach i kropki zamiast uśmieszków nie oznaczają, że komentarz jest niemiły. One oznaczają normalną odpowiedź, więc bardzo proszę - zanim zaczniecie mnie pouczać, że Widzowie zasługują na lepsze traktowanie - przeczytajcie sobie jeszcze raz napisane przeze mnie zdanie, ale tak, jakby na końcu była uśmiechnięta buźka. Ja mogę jedynie odpowiadać za sens i treść - odczucia i odbiór to już Wasza strona medalu.

Plan na dziś:



- mycie płatkami owsianymi
- maska z jogurtu greckiego
- maska z żelu aloesowego
- no-makeup day i skoro już powiedziałam, co miałam do powiedzenia - siadam do pracy :D

Do wieczora będzie cacy ;)
Buziaki!
P.

środa, 26 kwietnia 2017

Jak to jest z tą glinką białą?

Hej!
Dokonałam obliczeń. Obliczyłam, że lubicie posty o surowcach ;)
Pora zatem na kolejny!

Dziś na tapecie mamy glinkę białą i jej "zachowanie" tak samo niezwykłe, jak konfundujące ;)

Zanim dojdziemy do sedna jedną rzecz chciałabym - ba! muszę nawet! - wyprostować.
Bardzo dużo jest w tej chwili na rynku maseczek, zarówno w formie proszku, jak i w formie kremu/pasty, opatrzonych ogromnym napisem GLINKA BIAŁA. 
Tego typu produkty to nie biała glinka, ale glinka z mniejszą lub większą ilością dodatków. 
Czasem jest to tylko niewielka domieszka wody, konserwantu, czasem ekstraktu czy oleju. 
Czasem natomiast producent ładuje, chciałoby się powiedzieć, co się nawinie ;) 
Potem mamy takie kwiatki, że "czysta glinka" tak daje perfumami, że po otwarciu opakowania nie trzeba już stosować w łazience odświeżacza powietrza, 
albo skóra wysycha nam po aplikacji na wiór od alkoholu denaturowanego, który polany został zacnym strumieniem.
Są to kosmetyki, nie surowce, więc nie powinno się umieszczać ich w domowych recepturach ani oceniać tak, jakby surowcami były. 
Musiałam. No musiałam to wyprostować, bo od lat zawsze ktoś pyta. 

Jeszcze przyjdzie nam któregoś dnia pogadać o maśle kakaowym, bo nieustająco ktoś pragnie w domowym kremie zastąpić to prawdziwe, jakimś balsamem z Ziaji w brązowym słoiczku. Jestem w niektórych dniach skłonna iść do drogerii i naklejać na słoikach etykiety z napisem GRANICA CIERPLIWOŚCI ;)

Wróćmy jednak do glinki.
Biała glinka ma być surowcem kosmetycznym, który delikatnie oczyszcza, łagodzi, koi i nawilża. 
Trąbi się wszem i wobec o niemalże magicznych jej właściwościach i przysięga pod niebiosa, że nic lepszego dla skóry suchej i wrażliwej nie ma.
Z większością się zgadzam, ale jest haczyk. 
No dobra, jest kilka haczyków ;)



To jest faktycznie najdelikatniejsza z glinek, ponieważ ma najniższe właściwości absorpcyjne.
"Wciąga" więc najmniej sebum i jednocześnie, spośród wszystkich glinek, najlepiej nawilża.
Nie dlatego, że ktoś ją wyczesuje z grzywy Jednorożca, ale z powodu ilości poszczególnych minerałów, które zawiera. Z tegoż powodu ma też właściwości kojące i przyspieszające gojenie.

Dlatego polecam ją osobom o wrażliwej skórze lub tym, które swoją przygodę z glinkami dopiero zaczynają. Niezależnie od problemów z cerą - ona jest dobrą opcją na start.

Ale, ale!
Tu się zaczynają schody, bo o kłopotach podczas stosowania białej glinki niewiele się mówi, więc rzesza osób kupuje, ładuje na buzię i rozpacza z powodu podrażnień, zaczerwienienia i pieczenia.
Potem się sypią pytania: "To jak to jest, z tą glinką białą, łagodzi czy podrażnia?"


Dlaczego biała glinka zostawia czasem na twarzy "buraka zamiast pupy niemowlaka"?


Przyczyn może być kilka i wbrew pozorom, rzeczony "burak" pojawia się częściej, niż by się mogło wydawać. Również u mnie ;)

Glinka stymuluje mikrokrążenie, dlatego po jej zastosowaniu cera może być lekko zaczerwieniona i to wiele osób odbiera jako negatywny objaw.
Czasem zupełnie niepotrzebnie, a czasem jak najbardziej zasadnie.
U osób z cerą płytko unaczynioną, albo podrażnioną w ciągu dnia przez wiatr, mróz czy promienie słoneczne zaczerwienienie może być bardzo silne, a cera przy tym będzie ciepła/gorąca.
Taki stan rzeczy może się powtarzać przy stosowaniu samej glinki wymieszanej z wodą czy hydrolatem.
Trzeba sobie samemu ocenić, czy to sprawa niewielkiej wagi, a zaczerwienienie znika po kilku minutach i będziemy je ignorować, czy rzecz jest poważniejsza i glince w takiej formie mówimy "żegnam".
Od razu odpowiem - tak, pewnie, że możecie być akurat na ten składnik uczuleni. Wszystko może uczulić, więc nic na siłę.
A skoro już wspomniałam o hydrolacie - pamiętajcie, że to są produkty o niskim pH i w wielu przypadkach, to nie glinka Wam podrażnia skórę, tylko hydrolat właśnie.

Kojarzycie, że przy okazji każdej maseczki z glinką zaznaczam, że nie wolno dopuścić do jej wyschnięcia na twarzy?
Tak też jest w przypadku glinki białej.
Jeśli Wam zaschnie i będziecie próbować ją zmyć - "burak" gwarantowany.
To nie wina glinki, tylko Wasza ;)
Ta sama sytuacja, jeśli się z tą glinką na buzi siedzi zbyt długo. 
Zaczynajcie od, dajmy na to 3 minut, i pomalutku, po minutce, przedłużajcie czas, w którym maseczka jest na twarzy.
U każdego będzie inaczej, ale z góry mogę Wam powiedzieć, że pół godziny i więcej to gruba przegina.

Zawsze powtarzam, że cerę należy zmywać delikatnie, ale dokładnie. To samo dotyczy zmywania maseczek! Szorowanie buzi, by maska szybciej zeszła, "bo nie chce się domyć" to w mojej opinii "rytuał sprowadzający buraka" - kolor glinki nie ma znaczenia.


Co zrobić, żeby uniknąć "randki z burakiem"?


Okiełznać glinkę! Ha!
To mi się poetycko wyrwało! Ale spokojnie - kilka sposobów jest.

Można na przykład glinkę mieszać z naturalnym jogurtem i korzystać z jej dobrodziejstw i łagodzącego działania jogurtu właśnie. Bezapelacyjnie moja ukochana forma.

Po nałożeniu na buzię warto tę maskę spryskiwać - czy tonikiem, czy wodą termalną, czy hydrolatem (jeśli sprawdziliście i pH nie schodzi poniżej 4).
Albo wykorzystać patent "na szmatę": nałożyć na glinkę mokry ręcznik papierowy.
Zamykasz oczy, relaksujesz się 5 minut, zmywasz, koniec.
Albo mokrą maseczkę w tabletce - też fajne. Poczytać można w międzyczasie.

Można mieszać glinkę ze składnikami kojącymi i łagodzącymi - żel aloesowy, hialuronowy, sorbitol, alantoina, NMF, kompleksy lipidowe, gliceryna.
Proszę - teraz jest dobry moment na przerwę w czytaniu i przeszukanie swojej szafki/szuflady/kartonu z surowcami.
Wykorzystujcie, co macie :)

Jeszcze zatrzymajmy się na moment przy tym zmywaniu, bo to ważna sprawa jest.
Nie pocierajcie, nie zdrapujcie, nie szukajcie szczotek do twarzy - po co to? Nie warto ;)
Lepiej zamoczyć w letniej wodzie miękki ręcznik albo koszulkę, położyć na chwilę na buzi, niech się glinka porządnie zmoczy i "poluzuje" i dopiero wtedy delikatnie ścieramy. Proste.
A jeśli macie gabeczkę Konjac, to już w ogóle nie ma co rozpaczać - moczysz gąbkę, zmywasz, sprawa załatwiona.

Wszystko z mojej strony ;)
Czy warto się babrać i odprawiać te wszystkie ceregiele?
No pewnie, że warto!
Jakby nie było warto, to bym nie smarowała od 2 godzin tego posta. I buzi bym glinką nie smarowała, rzecz jasna ;)
Ściskam Was mocno!
P.

wtorek, 25 kwietnia 2017

Superfoods | Zdrowy Balans



Hej!
Nowy odcinek z serii Zdrowy Balans - dzisiaj rozmawiam z trenerką Kasią Rain o tak popularnych teraz superfoods.
Co warto dodać do swojej diety?
Czego warto unikać?
Zapraszamy do oglądania!
Życzymy uśmiechu!
P.
___

Koniecznie zajrzyjcie do Kasi:

Instagram

Facebook

YouTube
___

Powiązane odcinki/playlisty:

Zdrowy Balans

#gogogo

Odcinek o motywacji

Siłownia

piątek, 21 kwietnia 2017

Domowe, wieloetapowe SPA - TYLKO POLSKIE KOSMETYKI!



Hej!
Zafundowałam sobie - a Wam pokazałam, jak sobie funduję ;) - wieloetapowe domowe SPA :)
Pielęgnacja w wielu krokach, w koreańskim stylu, wcale nie musi składać się z samych produktów azjatyckich.
Podczas jednego z InstaLive'ów wywiązała się mała rozmowa na ten temat i padł pomysł domowego SPA z wykorzystaniem wyłącznie kosmetyków polskich marek.
Poczyniłam przygotowania, część produktów miałam w domu od dawna, część odkryłam dopiero co :)
Mam nadzieję, że znajdziecie tu coś dla siebie :)
Buziaki!
P.
___

Lista produktów:

- olejek do demakijażu Orientana

- pianka do mycia twarzy Orientana

- peeling z korundem Sylveco

- woda różana Make Me Bio

- maseczka Go Argan +

- domowa esencja do twarzy

- serum do twarzy Clochee

- krem pod oczy Resibo

- Naffi krem do twarzy IOSSI

- serum anti age Avebio
___

Powiązane odcinki/playlisty:

- test na żywo nowości Orientany

- inne rutyny pielęgnacyjne

- ulubione peelingi

- moja filozofia przeciwzmarszczkowa

- przepis na domową esencję do twarzy

- mój masaż twarzy

środa, 19 kwietnia 2017

Jak to jest z tą wodą różaną?

Hej!
Obiecałam jakiś czas temu podczas któregoś InstaLive, że machnę Wam post o wodzie różanej.
Właściwie o rzeczach, które do kategorii Woda Różana są zaliczane ;)

Zależnie od fantazji i polotu producenta/dystrybutora/sprzedawcy miano wody różanej otrzymują następujące produkty:

Toniki różane. Zawierają wodę różaną z większą lub mniejszą ilością dodatków, czy to nawilżających, stabilizujących, regulujących pH czy konserwujących. Większość z nich to naprawdę przyjemne produkty,
o tyle bezpieczniejsze od powiedzmy hydrolatów, że mają już ustalone pH.
Lubię je, ale nie lubię kiedy się je nazywa wodą różaną, bo wodą różaną nie są.

Różane wody kwiatowe, czyli lepszej lub gorszej jakości olejki eteryczne rozproszone w wodzie.
Czasami zawierają dodatek substancji ułatwiających dyspersję, czasami nie.
Ta kategoria zawiera dwa rodzaje wód kwiatowych:
- bardzo tanie wody kwiatowe udające perfumy - dodatkowy komentarz zdaje się zbędny ;)
- spożywcze wody kwiatowe - sprzedawane jako dodatki do ciast czy domowych napojów.
Ja tego typu produktów serdecznie nie cierpię.
Poniekąd to one są powodem, dla którego niektórzy powtarzają nieprawdziwe stwierdzenie, że "toniki nic nie robią" czy "hydrolaty nie działąją". Takie produkty zwyczajnie nie nadają się do pielęgnacji cery, ani do wykonywania domowych kosmetyków.
Niestety bardzo często są wprowadzane do oferty sklepów z surowcami kosmetycznymi, jako tania alternatywa dla hydrolatów.

Hydrolaty różane. Najprościej mówiąc są to destylaty z płatków róży, które zawierają minimalną ilość dodatków, takich jak np. konserwant, by zapewnić im trwałość.
Przeważnie mają niskie, w stronę kwasowego pH, o którym ogrom osób zapomina, przeciera cerę takim hydrolatem, który powoduje lekkie lub całkiem spore zaczerwienienie.
Zaczerwienienie spowodowane niskim pH od razu zostaje okrzyknięte uczuleniem.
Warto wymieszać swój hydrolat z wodą demineralizowaną 1:1 i podjąć kolejną próbę, ponieważ najczęściej to pH, a nie ta biedna róża powoduje problemy.

Wody różane. Tutaj roztacza się pajęczyna tajemnic i niedopowiedzeń ;)
Opcji jest wiele, ale ja przez lata pracy w przemyśle surowców postanowiłam trzymać się wersji, że są to nieco słabszej mocy hydrolaty bez dodatków. Bez konserwantów nawet.
Nikt właściwie publicznie tego nie przyznaje, więc możecie poszukiwać odpowiedzi na własną rękę ;)
Mają pH nieco tylko kwasowe, więc sprawdzą się w charakterze toniku, ale buraczka na buzi, jak hydrolat raczej nam nie zafundują.


Pokończyły mi się hydrolaty i kilka innych kosmetyków z róży - przegrzebałam szafkę i okazało się, że jedyny produkt z tej kategorii, jakiego w tej chwili używam to woda różana MakeMeBio
W składzie mamy samą wodę różaną - bez żadnych bonusów właśnie.

Róża ma ochładzać, łagodzić, zmniejszać zaczerwienienia, koić i ogólnie wszystko, co dobre robić dla cery suchej i naczynkowej ;)
Faktycznie te dwa rodzaje cery najwięcej korzyści czerpią z dodatku róży do kosmetyków.
Nie zmienia to jednak faktu, że róża lubi uczulić i łatwo umieścić ją w jednym worku z aloesem:
albo ktoś ją kocha i przysięga na wszystkie świętości wszystkich narodów z posągiem Światowida włącznie, że ona cerę wręcz leczy (!), albo proponuje kopać dla niej grób głębszy niż dla potworów rodem z "Wiedźmina", twierdząc przy tym, że niczego poza pieczeniem i swędzeniem róża nie przynosi. Co najzabawniejsze wszyscy mają rację :D Uczulenie jest raczej nieprzyjemne, za to działanie wspomagające i kojące mogłabym zaliczyć do spektakularnych :)

Ja różę bardzo lubię.
Zarówno w naparach, hydrolatach, jaki i w olejach.
Myślę, że warto spróbować wody różanej lub hydrolatu, może w małej pojemności.
Jeśli nie sprawdzi się Wam, jako tonik czy dodatek do maseczki - zawsze można będzie płyn przerobić na krem, mgiełkę do włosów, spray do pościeli ostatecznie odświeżacz powietrza do łazienki ;)

Jak Wam się podoba tego typu post? 
Troszkę mnie korci wrzucanie tu od czasu do czasu słów kilku o surowcach.
Dajcie znać, czy Was korci, by takie rzeczy poczytać.
Pozdrawiam!
P.



poniedziałek, 17 kwietnia 2017

Alpha H Liquid Gold - czy to naprawdę takie cudo?



Hej!
Toniku Liquid Gold używam od końca ubiegłego roku.
Ja wiem, że to zajęło potwornie dużo czasu, ale musiałam wyrobić sobie konkretną opinię, zanim zebrałam to wszystko dla Was w jednym odcinku.
Dlatego tak rzadko są recenzje ostatnio ;)
Długo to trwa, a Wy się złościcie, że AŻ tak długo ;)
Mam nadzieję, że film okaże się dla Was pomocny.
Buziaki!
P.
___

Lista produktów:

- Alpha H Liquid Gold

- Alpha H maska na noc z retinolem

- maseczka Madara SOS
___

Powiązane odcinki/playlisty:

- więcej o maskach Alpha H

- przygotowania do wielkiego wyjścia

- inne moje recenzje

piątek, 14 kwietnia 2017

Jak rozpoznać swój rodzaj cery?



Hej!
Udało mi się przygotować dla Was odcinek opowiadający o tym, jak rozpoznać swój rodzaj cery. Zaprosiłam dzisiaj do rozmowy Michała Domańskiego, żeby dostarczyć Wam czegoś więcej, niż streszczenia moich doświadczeń z ubiegłych lat :)
Mam nadzieję, że odcinek okaże się przydatny.

Poniżej znajdziecie produkty, które dla różnych rodzajów cery poleca Michał:

Skóra sucha: 
- Hydrosmose Cream (Mary Cohr) - krem „uszczelnia” naskórek zapobiegając utracie wody, a dzięki zasadzie działania osmozy przyciąga wodę z głębszych warstw skóry.
- Biofusion serum z witaminą C (YONELLE) lekkie, ale skuteczne i nie jest olejkiem.
- Wszelkie maski algowe zastygające

Skóra tłusta: 
- domowe maseczki z glinki

Skóra mieszana: 
- Hydrating MatiFluid (Mary Cohr) – idealnie nawilża, ale jednocześnie absorbuje nadmiar sebum i dobrze matuje skórę.

Skóra naczyniowa:
– Vianek - wzmacniające serum do twarzy, przyjemny w stosowaniu i skuteczny przy regularnym stosowaniu
- Emergin C vitamin C serum 20% - intensywne w działaniu i przyjemne w użyciu
- maski algowe zawierające acai, czy acreolę lub borówki

Pozdrawiam!
P.
___

Zajrzyjcie koniecznie do Michała:

FB

Blog

YouTube

___

Powiązane odcinki/playlisty:

- 5 porad dla

- jak się pozbyć zaskórników

- 4 kroki w pielęgnacji

środa, 12 kwietnia 2017

Mity o surowcach naturalnych | ABC Domowych Kosmetyków



Hej!
Tak sobie pomyślałam, czytając Wasze komentarze i wiadomości, że najwyższa pora nagrać odcinek, który kilka rzeczy wyprostuje :)
Każdy z mitów, które omawiam w filmie pochodzi od Was - moich Widzów i Czytelników.
Ja tylko pozbierałam to, co powtarza się najczęściej i wyjaśniłam, by móc potem zamiast odpisywać - odsyłać Was do filmu :)
Buziaki!
P.
___

Powiązane odcinki/playlisty:

- ABC Domowych Kosmetyków

- przepisy na kosmetyki
___

Lista sklepów z surowcami, w których w ciągu ostatniego roku robiłam zakupy:

ecospa.pl
e-naturalne.pl
ecoflores.pl
manufakturakosmetyczna.pl
e-fiore.pl
Kupiłam też kilka przypadkowych rzeczy typu soda czy sól epsom na allegro - nie mam jakichś konkretnych sprzedawców do polecenia.

Mam nadzieję, że film okazał się pomocny, albo chociaż miło spędziliście ze mną te kilka minut ;)

niedziela, 9 kwietnia 2017

Laserowa Korekcja Wzroku: jak się czuję po 2 latach?



Hej!
Tym razem nie będzie o pielęgnacji ani o makijażu.
Mam dzisiaj dla Was podsumowanie po 2 latach po zabiegu laserowej korekcji wzroku.
Koniecznie obejrzyjcie POZOSTAŁE ODCINKI O TEJ TEMATYCE, jeśli macie jakieś pytania - prawie na wszystko zdążyłam już wcześniej odpowiedzieć.
Pozdrawiam!
P.

piątek, 7 kwietnia 2017

Denko #3 2017!



Hej!
Gotowi na najlepszy odcinek miesiąca, czyli denko :D ?
Ja byłam, nagrałam, pośmiałam się i oto jest :)
Ściskam mocno!
P.
___

Lista produktów:
- kuracja borowinowa do kąpieli Fresh&Natural

- żel pod prysznic Kalahari Melon Africa Organics

- płyn do płukania ust Bjobj aloesowy

- żel do mycia twarzy Organic Surge

- żel aloesowy Aubrey Organics

- ściereczka do zmywania maseczek

- domowy balsam do mycia twarzy

- tropikalny peeling do ciała Fresh&Natural

- balsam do ciała Organic Surge - on zmienił opakowanie na takie z pompką i teraz nazywa się "balsam do rąk i ciała"

- pałeczki kosmetyczne Masmi

- mgiełka BIO2YOU manuka

- maska w płachcie Swanicoco Firming

- glinka zielona

- domowa esencja do twarzy

- kula do kąpieli Ministerstwo Dobrego Mydła lawendowa

- peeling BIO2YOU

- soda oczyszczona

- maseczka pomarańczowa Nikel

- masło do ciała Cosnature

- żel pod prysznic z baobabem Africa Organics

- płatki pod oczy Golden Snail Skin79

- tonik aloesowy sensitive Santaverde

- olejek BIO2YOU Face, Body & Hair

- szampon nawilżający Organic Surge

- mgiełka do twarzy Benton Honest TT Mist

- serum Swanicoco z komórkami macierzystymi

- domowy tonik

- kompozycja zapachowa orientalna

- kompozycja zapachowa drzewo sandałowe

- domowa pomadka do ust

- gąbka Konjac z rumiankiem

- pomadka Labella

- bronzer Kiko 01 Forward Sienna

- maskara Burberry Jet Black

- błyszczyk Golden Rose Color Sensation 103

- róż kremowy Kiko Glow Touch 102 Wave Hibiscus

- cień w kredce Kilko 22

- konturówka do ust MAC Subculture

- liner Inglot 83

- pędzel ELF Kabuki Face Brush
___

Powiązane odcinki/playlisty:

- przepis na balsam do mycia twarzy

- przepisy na produkty do kąpieli

- film o kosmetykach BIO2YOU

- przepis na esencję domową do twarzy

- film o kosmetykach Cosnature

- domowe płatki pod oczy

- pielęgnacja włosów

- post o serum Swanicoco

- przepis na domowy tonik

- domowa pomadka do ust

- wszystko o gąbkach Konjac

- moje makijaże

- GRWM

- inne Denka

środa, 5 kwietnia 2017

Ja nie kolekcjonuję - ja używam i zużywam :D

Hej!
Mam taki zeszyt, miętowy, z jabłkiem na okładce. 
Zapisuję w nim pomysły na filmy, segmenty projektu, nad którym aktualnie pracuję i ulubieńców z danego miesiąca.
Jest tam też miliard innych rzeczy, ale to w tej chwili nieistotne.

Kiedy zbierałam w tym zeszycie śmietankę do ulubieńców marca dotarło do mnie, że używałam naprawdę wielu produktów kolorowych, ale wiele z nich nie załapało się do ulubieńców.
Dlaczego, zapytacie?
Ponieważ je zużywałam, a nie sięgałam po nie z czystej przyjemności malowania :)

Ja nie kolekcjonuję kosmetyków - ja ich wszystkich używam :D
Jeśli mi się podobają - zużywam je do samego końca.
Jeśli mi nie odpowiadają - nie trzymam ich. Od razu trafiają do innego domu. 
(Sławne "Pudełko Dla Rodziny i Przyjaciół" stojące przy drzwiach, na niebieskiej komodzie - Ziomale z InstaLive wiedzą ;) )

Tak sobie pomyślałam, że w ten parszywie-deszczowy dzień mogłabym Wam pokazać kilka takich, które mam od dłuższej chwili i powoli zbliżam się do końca, ale na ulubieńców się nie załapały ;)
Chciałabym je zużyć, by nie trzymać w szufladzie niemalże pustych opakowań. 
Niemalże - słowo klucz ;)




Róż Smashbox Blush Rush w kolorze Bare.

Od jakiegoś czasu niedostępny, więc nie bardzo chcę pokazywać go Wam w odcinkach. 
Ciepły, niepozorny kolor o satynowym wykończeniu - średnio napigmentowany dzięki czemu trudno jest z nim przesadzić. Da się - sprawdziłam ;), ale jest trudno ;)

Mam kilka podobnych. Tego używam codziennie, by móc wyrzucić opakowanie i szczerze mówiąc trochę mnie to męczy. Lubię używać różnych kolorów każdego dnia, by mój makijaż nie był nudny. 
Nie ukrywam - malowanie policzków codziennie tak samo wydaje mi się nieprawdopodobnie nudne ;)





Ja wiem, czy to taki melon? Raczej niezwykle błyszcząca pomarańczowa-brzoskwinia :D
Szalenie się mieni, łatwo się aplikuje zarówno na sucho, jak i na mokro.
Rozświetla albo zapewnia taflę, kolor znakomicie leży z moją karnacją - słowem lubimy się :D
Zostało mi go już na 5-6 aplikacji i leci w moich makijażach każdego dnia. 
Ten mnie tak nie nudzi, jak róż - on zawsze przykuwa uwagę ;)
Oczywiście to odsypka - nie przychodzą w takich plastikowych słoiczkach ;)





Zaraziła mnie nim przyjaciółka jakiś rok temu. 
Nadal mam tą samą butelkę - po drodze trochę go rozcieńczałam jakimś przeznaczonym do tego produktem z Inglota.
Teraz kiedy wróciłam do malowania paznokci, po półrocznej przerwie, ponownie go doceniam. 
Moje paznokcie rosną dość szybko, muszę je przycinać minimum raz w tygodniu, a z tym topem zwykły lakier trzyma się u mnie nawet 10 dni. Toteż nadal "pachnącym" hybrydom mówię nie ;)
Czekam na -49% w Rossmanie i skubnę nową sztukę, bo tej zostało już 0,5 cm na dnie ;)





Nie mam pojęcia, jakim cudem polubiłam ten puder jakiś rok temu.
Myślę.
Zastanawiam się, ale nic mi nie przychodzi do głowy.
Teraz nazywam go moim "pudrem nagraniowym", bo używam go tylko w studio, kiedy nagrywam dla Was odcinki. Matuje, kryje, kolor pozostawia.
Na co dzień nie używam go wcale - o ile uwielbiam dużo makijażu, o tyle podkład i puder muszę mieć bardzo mało kryjące i bardzo lekkie. Ot, takie moje upodobania.





Turbo-wydajny. Prawie zawsze wyciskam za dużo z tej maleńkiej tuby ;)
Przykrywa każdą żyłkę na powiece, łatwo się rozciera i zostaje na skórze do zmycia. 
Czasem używam go jako bazy pod cienie, czasem samodzielnie.
Ma brązowo-beżowo-neutralny odcień, więc mogę go spokojnie zestawić z makijażem, na jaki mam ochotę. Pokończyły mi się kredki z Kiko, więc teraz on na spółę z Color Tatoo z Maybelline spędzają dnie na moich powiekach ;)





Mój pierwszy rozświetlacz Becca. 
Dla mnie to jest rozświetlenie idealne... dla jasnych karnacji.
To takie chłodne złoto. 
Nakładany małym pędzelkiem może dać blask widoczny z pierścieni Saturna, ale puchatym pędzlem można uzyskać efekt delikatnego rozświetlenia. 
Takiego wiecie, na dzień, do pracy, dla dorosłych ;)

Im dłużej używam tych płynnych, tym bardziej jestem przekonana, że ten jest dla mnie za jasny, mieszam go więc z innymi produktami. 
Chwilkę temu Becca weszła do Sephora online i niemalże kupiłam C Pop w płynie, ale wstrzymałam się. 
Dobiję ten i nowy, piękny rozświetlacz przyjdzie na jego miejsce. 
Taki prawdziwy Projekt Denko - nie kupujesz, dopóki stare się nie skończy ;)
Zobaczymy, czy pomysł dnia wczorajszego się sprawdzi, czy jutro kupię świeżutką sztukę ;)

A Wy jak traktujecie swoje kosmetyki kolorowe?
Zużywacie do końca? Wyrzucacie? Trzymacie w nieskończoność, bo może się przyda ;)?
Czekam na komentarze!
P.

wtorek, 4 kwietnia 2017

Rytuał oczyszczający Orientana - test na żywo!



Hej!
Nie cierpię tej nazwy - test na żywo ;)
Bo to nie jest na żywo!
Na żywo byłoby np. na InstaLive ;)
Skoro jednak przystałam na zasady ogólnie przyjęte "na YouTubach" - mamy oto taki, a nie inny tytuł :)
Do brzegu.
Dzisiaj Wam pokażę, jak to było, kiedy po raz pierwszy używałam nowych produktów z Orientany :D

Buziaki!
P.
___

Lista produktów:
- bio olejek do demakijażu Orientana
- bio pianka do mycia twarzy Orientana
___

Powiązane odcinki/playlisty:
- inne pierwsze wrażenia
- rutyny pielęgnacyjne