sobota, 6 stycznia 2018

Domowe remedia na opuchniętą buzię ;)



Hej!
Dziś przepisy dla leniuchów i imprezowiczów ;)
Grzebałam ostatnio w moim kartonie z przepisami i natknęłam się na moje stare sposoby na podpuchniętą buzię, a że karnawał w pełni - pomyślałam, że je ciut podrasuję i Wam pokażę.

Kolejne odcinki z przepisami na domowe kosmetyki będą już wymagały surowców, których zapewne nie znajdziecie w kuchni, więc dla równowagi mamy taki prosty film "ze spożywczymi" ;)

Mini-kostka do masażu
- 2 łyżeczki masła shea - może być też kakaowe lub mango. Oleju kokosowego za bardzo nie polecam do tego celu.
- 4 łyżeczki oleju z pestek winogron - może być arganowy, jojoba, albo inny kosmetyczny, który macie akurat pod ręką. Taki zwykły słonecznikowy do smażenia... niech zostanie do smażenia ;)
- łyżka suszonego rumianku - może być melisa suszona, albo jeśli takim dysponujecie - ekstrakt w proszku z guarany lub ginko biloba. Ekstraktu w takim przypadku dodajemy mniej więcej 1/4 łyżeczki.
- opcjonalnie 5-6 kropli lawendowego olejku eterycznego.

Całość podgrzewamy w kąpieli wodnej do rozpuszczenia (z ziołami lub ekstraktem mieszanka nieco zmieni kolor), ale nie dopuszczamy do zagotowania.

Wychodzą mniej więcej 3 kosteczki, które można trzymać w lodówce przez około 10 dni.

Ja wykonuję masaż twarzy przez kilka, żeby pobudzić krążenie (zioła mogą zafundować efekt mini-peelingu, ale to nic strasznego), a następnie zmywam pozostałości kostki żelem myjącym, pianką lub mydłem. Po fakcie można nałożyć krem, jeśli to konieczne.

Leniwa maseczka herbaciana:
- łyżeczka nawilżającego kremu do twarzy - może być ulubiony krem do twarzy, albo taki, za którym nie przepadacie i chcecie go jakoś zużyć ;)
- łyżka zimnej, mocnej zielonej herbaty lub matcha - ta druga działa skuteczniej i pozostawia cerę bardziej miękką, ale jeśli nią nie dysponujecie też możecie zrobić tą maseczką. Łyżeczkę liści albo saszetkę zielonej herbaty bez dodatków zalejcie 1/4 szklanki gorącej wody i parzcie pod przykryciem przez 5-10 minut.

Ja za zwyczaj robiłam mieszankę 1:1 (krem : herbata) i takim rzadkim kremem smarowałam twarz. Warstwa była gruba i pozostawiałam ją na mniej więcej 20 minut. Za zwyczaj trzymałam ją najpierw kilka minut w lodówce. Nadmiar zdejmowałam z twarzy wacikiem lub chusteczką. Jeśli nie przepadacie za płachtami - wypróbujcie tą wersję.

Dziś pokazuję Wam wersję z ręcznikiem papierowym, bo zdaje się, że szał na maseczki w płacie nadal trwa ;) Pamiętajcie tylko, o dobrym docięciu ręcznika, bo inaczej skończycie z widokiem przedziwnym ;)

Mieszankę w kubeczku możecie trzymać w lodówce 1-2 dni.

Kawowe płatki pod oczy:
- 2-3 łyżki zimnej, mocnej kawy - ostatecznie może być czarna herbata lub rumianek. Robiłam też kilka razy na hydrolacie z kocanki, ale wtedy już trzeba sprawdzić pH, żeby nie zamienić opuchniętych powiek na czerwone ;)
- papier wyżowy - to jest absolutnie najlepsza baza do tego "kosmetyku", ze względu na swoje właściwości. Zanim odkryłam papier ryżowy korzystałam z przeciętych na pół płatków kosmetycznych, ale to nie to samo.
- kilka kropli serum pod oczy - ja korzystam z żelu hialuronowego 3%, ale serum pod oczy czy do twarzy również się sprawdzi. Może być nawet olejowe, jeśli tylko będzie nawilżające. Takie na wypryski czy przeciw przebarwieniom się nie nada.

Płatki trzymam w pojemniczku z przykrywką w lodówce albo na talerzu owiniętym folią przez maksymalnie 4 dni. Lubię duże płatki, które zakrywają też połowę policzka, ale możecie dociąć je, jak chcecie ;)

Przyjemności i bezpiecznej zabawy!
P.



2 komentarze:

  1. Najbardziej zaciekawiły mnie platki pod oczy i połączenie kremu z zieloną herbatą :)
    Musze koniecznie wypróbować;)

    OdpowiedzUsuń
  2. muszę wypróbować tę kostkę do masażu! :D Wydaje się być świetna! :)

    dodaję do obserwowanych i zapraszam również do mnie :)
    https://pani-blondynka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń