Hej!
Dziś przepisy bez przepisu - wszystko z uśmiechem i na oko :)
Znalazłam trochę czasu dla siebie i wspólnie z siostrzeńcem zrobiłam kilka zabawnych domowych kosmetyków i to właśnie dzisiaj Wam pokazuję.
Jeśli życzycie sobie bardziej profesjonalnego odcinka zajrzyjcie TUTAJ, albo wpadnijcie innym razem. Dzisiaj jest na luzie i z radością!
Mydlane ludziki LEGO:
Nie dodaję konserwantów, zużywam mniej więcej w ciągu 3 tygodni, nie trzymam w lodówce.
- baza mydlana - sprawdźcie, ile maksymalnie dodatków możecie dołożyć do swojej bazy (powinno być to umieszczone w opisie produktu w sklepie z surowcami), a następnie dopilnujcie, żeby łączna masa wszystkich waszych dodatków nie przekroczyła tej granicy ;)
- olej z nagietka/rumianku -może być dowolny olej, nawet słonecznikowy w przypadku takiego mydełka do zabawy ;)
- olejki eteryczne - kilka kropli, one tutaj mają wyłącznie pachnieć, ich właściwości nie są istotne
- peeling z czarnej porzeczki - żeby mydło wyszło peelingujące można dodać wybranych granulek ściernych. Sprawdzi się mak, kawa, peelingi owocowe. Nie polecam cukru i soli, bo mamy dużą szansę, że to się rozpuści ;) Nie polecam korundu w tej konkretnej recepturze.
- barwniki - jeśli używacie spożywczych - MINIATUROWE ilości polecam. Możecie też barwić burakiem, kurkumą, wybierać kolorowe oleje. Nie polecam sięgać po barwniki do jajek, bo na bank ufarbuje wannę, zlew i mnóstwo innych rzeczy. I nie da się tego potem domyć.
Peeling cukrowo owocowy do ciała:
Nie dodaję konserwantów, zużywam maksymalnie więcej w tydzień, trzymam w lodówce.
- cukier - zwykły, brązowy, sól - wszystko jedno ;) Ma ścierać ;)
- peelingi owocowe: z zielonej kawy, z pestek malin, z czarnej porzeczki, nasion czarnego bzu - jeśli będziecie wybierać jakiś konkretny - bierzcie pod uwagę, że one mają różne rozmiary drobinek. Np peeling z malin ma największe i najostrzejsze kawałki, więc będzie najsilniej ścierał ;)
- olej makadamia/awokado/z nagietka - z kokosowym lub oliwą wychodzą fantastyczne, ja po prostu kończyłam otwarte buteleczki.
- olej z marchwi - dla koloru + ciut przedłuża opaleniznę ;)
Pianka do mycia rąk:
Nie dodaję konserwantów, zużywam mniej więcej w miesiąc, nie trzymam w lodówce.
- niezbyt udany żel myjący - może być też bardzo udany ;) Ten jakimś przypadkiem do mnie trafił, ma SLSy w składzie i mocno wysuszał, więc postanowiłam dać mu drugie życie :D
- woda demineralizowana
- barwnik spożywczy - totalnie opcjonalne.
- olejek eteryczny - tez opcjonalnie
- olej z marchwi - może być jakiś inny, który lubicie. Ten chciałam wykorzystać, miał jeszcze lekko podrasować kolor + dodatek oleju powoduje, że pianka nie będzie tak wysuszająca dla rąk ;) Dodajcie najpierw malutko, ewentualnie potem możecie dolać więcej. Jeśli się przesadzi z olejem - produkt przestanie myć ;)
Masło "na zmęczone nogi":
To jest receptura, po którą najczęściej sięgam - nie ta z odcinka. W odcinku wykorzystałam końcówki ;)
Używam tego gęstego, tłustego produktu do masażu zmęczonych łydek i stóp od kilku miesięcy. Lubię go po treningu, albo kiedy musiałam chodzić w szpilkach ;)
Masło zostawia poczucie chłodzenia, można zmniejszyć ilość olejków eterycznych, jeśli Wam to przeszkadza. Ja go nie konserwuję, nie trzymam w lodówce, zużywam mniej więcej w ciągu 3 tygodni.
- masło shea 30 g
- masło mango 10 g
- olej żywokostowy 15 g
- olej z dziurawca 5 g
- olej sacha inchi 6 g
- lanolina 7 g - weganie mogą sięgnąć po lecytynę lub dać po prostu więcej masła. Ja kocham lanolinę :D
- wosk pszczeli 4 g
- olejek eteryczny pichtowy 1 g
- olejek eteryczny miętowy 2 g
Olej żywokostowy i olej z dziurawca dodaję PO rozpuszczeniu i lekkim przestygnięciu pozostałych składników. Olejki eteryczne również dodaję na końcu. Zostawiam w lodówce na minimum 5 godzin do zastygnięcia.
Kremowy żel pod prysznic:
Nie konserwuję, nie trzymam w lodówce, wstrząsam przed każdym użyciem, zużywam w mniej więcej miesiąc.
- nietrafiony żel pod prysznic/żel do mycia twarzy, płyn do higieny intymnej/szampon - wszystko to można zamienić na taki żel do kąpieli ;)
- olej z pestek moreli rafinowany - dodajcie olej, który Wasza skóra lubi. Nierafinowanego troszkę szkoda, bo będzie bardzo krótko na skórze, ale jeśli taki macie i lubicie to śmiało. Dobra opcja na wykorzystanie olejów, któe są blisko końca terminu przydatności.
- olej z marchwi - ponownie jako barwnik ;)
Bawicie się czasem w domowe kosmetyki?
Ja to uwielbiam i bardzo się cieszę, że wycisnęłam z mojego tygodnia troszkę czasu na takie zabawy :D
Ściskam gorąco!
P.